W dniu 28 lutego 2020 roku, w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, odbyło się seminarium poświęcone dyskusji nad tezami zawartymi w książce „Inwestycyjny wymiar konsumpcji”, pracy zbiorowej, przygotowanej pod redakcją Anny Olejniczuk-Merty oraz Adama Nogi (Poltext, Warszawa 2020). Redaktorzy naukowi zaprezentowali główne tezy pracy, natomiast prof. dr hab. Marek Ratajczak z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu podzielił się własnymi, krytycznymi uwagami odnośnie treści książki. Po tych wprowadzeniach toczyła się dyskusja wśród grona uczestników seminarium. Celem jednak niniejszego wpisu jest moja osobista refleksja na temat inwestycyjnego wymiaru konsumpcji, bowiem jestem współautorem jednego z rozdziałów. Na pewno będą tutaj nawiązania do dyskusji, jednak nie jest to sprawozdanie z jej przebiegu.
Tytuł pracy może budzić wątpliwości. W tradycyjnym podejściu do ekonomii, wyróżnia się zarówno inwestycje jak i konsumpcję. Ta ostatnia jest z reguły rozumiana jako ostateczny efekt procesu gospodarowania, czyli zużywanie wytworzonych dóbr. Można zatem żachnąć się, słysząc tytuł „inwestycyjny wymiar konsumpcji”. Jednak, w życiu codziennym, mówi się o inwestowaniu we własne zdrowie, w wiedzę, umiejętności. W takim rozumieniu, wydatki na cele konsumpcyjne są traktowane jako inwestycja, co oznacza oczekiwanie zwrotu z poniesionych nakładów. Możemy zatem inwestować w odżywianie się, ruch na powietrzu, medytację, aby żyć długo i szczęśliwie. Konsumpcja nie ma wówczas charakteru wynikowego, natomiast jest początkiem całego procesu ekonomicznego. Wiedząc, jakie zagrożenia stają przed światem w trzeciej dekadzie XXI wieku, można krytycznie spojrzeć na konsumpcję, mając na uwadze równowagę całego ekosystemu. W 2019 roku pojawił się w Szwecji trend powiązany z terminem „wstyd” – wstyd kupowania, jazdy samochodem, latania itp. Rodzi on – przykładowo – zmniejszenie popytu na odzież, aby chronić zasoby wody, surowców, niezbędnych do ich wytwarzania. Odzieży nadaje się zatem „drugie życie”, kupuje się mniej, użytkuje się ją dłużej. Promuje się wykorzystanie rowerów do zakupów, spędzanie wakacji w kraju itp. Są to przykłady innego, można tutaj rzec – inwestycyjnego podejścia do konsumpcji. Także w wielu innych krajach świata dostrzega się zmiany zachowań konsumentów. Wynikają one ze wzrostu świadomości oraz odpowiedzialności za przyszłość świata, za budowanie dobra wspólnego. Zachowania konsumentów stają się impulsem do rozpoczynania całego procesu gospodarowania. Kupują oni np. rowery z prądnicami, aby nie korzystać z baterii, dbając o kondycję fizyczną. Pojawiają się w sklepach z własnymi opakowaniami, aby zmniejszyć zanieczyszczenie środowiska. Uprawiają ogródek i konsumują wytworzone przez siebie warzywa. W takim podejściu są to inwestycje w ekosystem, a w mniejszym zakresie jest to tradycyjnie rozumiana konsumpcja. Oczywiście jest to odmienny od tradycyjnego punkt widzenia. Bez wątpienia jest to dyskusyjne, jednak warte zastanowienia, zwłaszcza w obliczu zagrożeń klimatycznych oraz harmonii świata przyrody.
Warte refleksji jest zaangażowanie młodego pokolenia w rozmowy na temat istniejącego porządku rzeczy, przyjmowanych dotąd paradygmatów. Jednym z nich jest założenie „ojciec wie lepiej”. Mamy tutaj na myśli kontrowersję między ugruntowanymi teoriami ekonomicznymi a oczekiwaniami młodego pokolenia, związanego z jego przyszłością, także przyszłością świata, który ma być wspólnym domem ludzi, zwierząt, roślin. Interesujące może być posłuchanie młodych ludzi na temat ich wizji dobra wspólnego. Greta Thurnberg może być jednym z przykładów.
Na tematykę konsumpcji inwestycyjnej możemy również spojrzeć z perspektywy celu oraz sensu. Te dwa terminy są kluczowe dla zaangażowania ludzi w wymiarze gospodarczym i społecznym. Na ile celem ma być poziom PKB per capita, tempo wzrostu PKB, a na ile relacje społeczne, jakość życia, szczęście jednostek i społeczeństw? Są już na świecie państwa, które zrezygnowały z PKB, jako miernika dobrobytu. Możliwe i zarazem konieczne jest dyskutowanie na temat celu oraz sensu. Tak, jak zostaną one zdefiniowane, tak też będzie organizowane życie społeczeństw. Stawiając na wolność, pójdziemy inną drogą, niż stawiając na odpowiedzialność. Na ile możemy dosłownie rozumieć zapis zawarty w Biblii „czyńcie sobie ziemię poddaną”, a na ile odpowiadamy, jako istoty rozumne, za utrzymanie świata w równowadze, za budowanie dobra wspólnego? W dniu 5 marca 2020 roku podano informację, że wypuszczono w Polsce około 2 tys. kuropatw z hodowli, bowiem gatunek jest zagrożony. Pytanie jest takie – czy wprowadzono równocześnie zakaz polowania na kuropatwy? Jaki jest sens ich wypuszczania i strzelania do nich? W przestrzeni społecznej brakuje dyskusji na temat odpowiedzialności człowieka. Konsumpcja inwestycyjna jest krokiem w stronę rozwoju świadomości ludzi, ich odpowiedzialności za siebie, za bliskich, za wszystkich ludzi.
Rozważając tematykę konsumpcji inwestycyjnej natrafiamy na barierę precyzyjnego definiowania pojęć. Ekonomia posługuje się w większości językiem potocznym. Ułatwia to rozumienie przekazu przez szerokie grono ludzi, jednakże ogranicza to precyzję wyrażania się oraz porozumiewania się. Mam tego świadomość i dlatego powiem, że nie jestem w stanie przytoczyć ścisłej definicji konsumpcji inwestycyjnej. Myślę tutaj bardziej o filozofii podejścia do pojmowania konsumpcji, spojrzenia na tę sferę z punktu widzenia budowania wspólnego dobra. Mam bardziej na uwadze własne przekonania, indywidualne podejście, zaangażowanie w inspirowanie innych do refleksji na temat własnych zachowań, wartości, celu i sensu życia. Nie chcę prowadzić wywodu, kiedy zakup komputera jest aktem konsumpcji, a kiedy jest inwestycją w sferze gospodarstwa domowego. Mam natomiast nadzieję na rozbudzenie autorefleksji, tak w odniesieniu do własnej aktywności, jak również zaangażowania w obszarze przedsiębiorczości. Kolejne pokolenia będą przejmowały odpowiedzialność za organizację życia społecznego, za edukację, za szanowanie norm, budowanie zaufania, podejmowanie wysiłków na rzecz szanowania każdego człowieka. Prawnicy niekiedy rozróżniają literę i ducha prawa. W tym ujęciu ja piszę o duchu konsumpcji inwestycyjnej, prosząc o wyrozumiałość co do braku precyzyjnej definicji tego terminu.
Refleksja na temat konsumpcji inwestycyjnej przywołuje cechę ludzi, która jest związana z gromadzeniem. Człowiek działa pod odwieczną presją gromadzenia dóbr. Ma natomiast kłopot z ich wyzbywaniem się. Mamy też, jako ludzie, (np. wspomniany wątek PKB) obsesję wzrostu. W przyrodzie są granice wzrostu. Jeśli w ulu wzrośnie liczba pszczół, to dochodzi do rójki – część pszczół, z królową, opuszcza gniazdo i szuka nowego miejsca. Pszczoła nie ma nadwagi. Kilka dni temu otrzymałem humorystyczne zdjęcie – gruby telewizor i szczupły właściciel – zdjęcie np. z 1970 roku i drugie zdjęcie z 2020 roku – szczupły telewizor i właściciel z nadwagą. Oto metafora, która ma skłaniać do myślenia i działania w ramach konsumpcji inwestycyjnej. Idąc dalej w takim rozumowaniu, możemy postawić pytanie o zasadność twierdzenia, że potrzeby człowieka są nieograniczone. Oczywiście i tutaj natrafiamy na barierę definicyjną. Wypicie przez człowieka np. litra spirytusu jest dla niego śmiertelne. To przykład, że potrzeby nie są nieograniczone. W 1945 roku, średnie, roczne spożycie cukru na osobę w Polsce wynosiło 5 kg. W roku 2020 wyniosło 47 kg. A zatem, co ma być dalej? – 50, 55 kg? A może czas na refleksję z obszaru filozofii konsumpcji inwestycyjnej – mniej pączków, lodów, napojów gazowanych? Na ile jest to logiczne, że spożywamy tak dużo cukru, dalej produkujemy insulinę, pompy insulinowe itp. Wszystko to wpływa na wzrost PKB. Jednak koncepcja konsumpcji inwestycyjnej prowokuje do postawienia pytania o cel oraz sens. Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z terminem konsumpcji inwestycyjnej, żachnąłem się. Jak to? Konsumpcja to konsumpcja, a inwestycje to inwestycje. Taką siłę mają stereotypy i paradygmaty. Prof. Anna Olejniczuk – Merta zorganizowała wiele spotkań, w czasie których wykuwało się nasze rozumienie terminu konsumpcji inwestycyjnej. Jednak rozwój nauki, środki przeznaczane na badania, wskazują na konieczność krytycznego podchodzenia do prawd uznawanych za oczywiste. Jedną z nich może być nieograniczoność potrzeb. Czy jedna szafa na odzież, na osobę wystarczy? Czy powinien być cały pokój na ubrania? Na początku XX wieku jedna szafa na odzież wystarczała dla kilkuosobowej rodziny. Oto pytanie – czy na każdy wykład powinienem założyć nową marynarkę, nową koszulę, nowy krawat? Kiedy pytam studentów, która jest godzina, nikt nie spogląda na zegarek (nie wiem, czy je mają). Wszyscy zerkają na smartfon. Być może warto spojrzeć krytycznie na paradygmat nieograniczoności potrzeb. Być może cel i sens to właśnie racjonalizacja potrzeb, walka z instynktami gromadzenia, posiadania, wyróżniania się ubiorem, zegarkami itp. Mamy dążyć do tego aby bogaci wyglądali jak milionerzy a biedni jak żebracy, czy naszym celem będzie troska o rozwój świadomości, o edukację, o zapewnienie godziwego życia każdemu, o budowanie dobra wspólnego?
W trzeciej dekadzie XXI wieku otwierają się nowe możliwości w zakresie kreowania pomysłów, które będą wspomagały utrzymywanie świata w równowadze. Możemy jedynie wyrazić nadzieję, że innowacyjne produkty zahamują proces niszczenia ekosystemu. W tym zakresie zasadne staje się korzystanie z dorobku marketingu, aby wspierać zachowania wyrastające z filozofii konsumpcji inwestycyjnej. Krytycznie można spojrzeć na koncepcję wygody konsumenta. Im więcej wygody, tym więcej zanieczyszczeń środowiska. Im bardziej wygodne życie, tym mniejsza aktywność, a to skutkuje nadwagą, wydatkami na leki, mniejszą sprawnością mózgu. Europa, chociaż ma sporo na sumieniu, to jednak może być wzorem dla USA, gdzie zasady żywienia czy efektywność opieki zdrowotnej pozostawiają dużo do życzenia. Ludzie mają ograniczone możliwości racjonalnej kontroli swoich zachowań. Inwestowanie w edukację jest dobrym kierunkiem. Jednakże konieczne jest stawianie pytań o cel oraz sens. Czas nauki jest ograniczony, natomiast zasoby wiedzy rosną niezwykle szybko. Pojawia się wiele pytań odnośnie rozwijania świadomości kolejnych pokoleń. Pokolenie urodzone w XXI wieku jest bardziej nastawione na budowanie relacji niż na gromadzenie dóbr. Chętnie korzysta z użytkowania, ograniczając posiadanie (ekonomia dzielenia). Można to zapisać po stronie szans, nowych możliwości. Jednak kłopot homo sapiens wiąże się także z barierą w myśleniu strategicznym, długofalowym. Tak ja sam, jak i wielu Czytelników obserwuje, jak są traktowane hulajnogi elektryczne w miastach. Człowiek szanuje to, co jest jego własnością, natomiast mniej dba o to, co dzieli z innymi. Świadome kształtowanie środowiska wymaga refleksji, dyskusji, spojrzenia całościowego, długofalowego. Nie wiem, jak długo „żyje” elektryczna hulajnoga w przestrzeni publicznej, wspólnej. Ja użytkuję rower który ma już ponad 30 lat. Dbam o niego i właśnie zainstalowałem dynamo, które go oświetla siłą moich mięśni.
W rozważaniach na temat konsumpcji inwestycyjnej warto odwołać się do istniejącego w ekonomii podziału : konsumpcja indywidualna oraz zbiorowa. W moim przekonaniu, należy krytycznie spojrzeć na rolę państwa w organizacji życia społecznego i ekonomicznego. Nadchodzi czas wprowadzania zmian, które wymuszają globalizacja oraz rozwój technologii. Sprawna komunikacja zbiorowa może sprzyjać ograniczaniu ruchu samochodów osobowych. W 2020 roku Luxemburg wprowadził bezpłatną komunikację publiczną. Istotnym przypadkiem może być zamieszanie związane z samolotem Boeing MAX. Rolą państwa, w coraz większym zakresie będzie sprawowanie nadzoru nad bezpieczeństwem obywateli. Agencja, dopuszczająca samoloty do ruchu, musi być wyposażona w odpowiednie narzędzia – np. dobrze opłacana grupa profesjonalnych inżynierów. To, co leży we wspólnym interesie, niekoniecznie leży w interesie dużych korporacji. Pojawia się coraz więcej nowych wyzwań, które będą wymagały mądrego zarządzania w sferze – ogólnie tutaj nazwanej – państwa. Rodzi to pytania o sposoby dobierania ludzi, którzy będą decydowali o coraz bardziej złożonych kwestiach ekonomicznych i społecznych. Jak już wspomniałem, pojedynczy człowiek jest zbyt słaby, aby podejmować decyzje bliskie konsumpcji inwestycyjnej. Państwo może rozważyć ograniczanie sprzedaży alkoholu, aby wspierać racjonalność zachowań. Warto podejmować szerokie i pogłębione dyskusje na temat władzy oraz służby. Zwierzęta komunikują to wyraźnie – lew zdobywa władzę. Nie emituje reklam, że zamierza służyć innym osobnikom. Ludzie, w okresie wyborów, chętnie komunikują chęć służenia. Nikt nie uzyska poparcia, jeśli będzie komunikował chęć przejęcia władzy.
I na koniec kwestia i ważna i trudna. To nierówności. Od pół wieku pracuję z pszczołami. Latem jest ich około 60 tys. w jednym ulu. Żadna pszczoła nie ma niczego dla siebie. Każda pracuje dla wspólnego dobra. Kiedy toczą się rozmowy na temat wynagrodzeń, od lat słyszę, że „trzeba się było uczyć”. Zawsze mnie to zastanawiało od strony logicznej. Załóżmy, że każdy z nas wyuczy się tak, że będzie mógł być prezesem. Kto wówczas stanie na hali produkcyjnej, usiądzie w sklepie przy kasie, wywiezie śmieci itp. To nie jest właściwe myślenie. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Mamy różne zdolności, talenty. A teraz postawmy pytanie o cel i sens. Konsumpcja inwestycyjna to impuls do myślenia w kategoriach szerszych. Jeden z prezesów dużego przedsiębiorstwa powiedział, że robotnik fizyczny, pracujący na hali, w ciągu całego życia nie zarobi tyle, ile on, jako prezes, w jeden rok. Możemy oczywiście powiedzieć o tym, że trzeba się było uczyć. To jakiś rodzaj piramidy, tyle że myślowej. B. Madoff budował swoją piramidę finansową, aż do wyroku sądu. Koncepcja konsumpcji inwestycyjnej to inspiracja także do rozmów o nierównościach ekonomicznych i społecznych. W tym duchu dzieliłem się tutaj refleksjami w związku z konsumpcją inwestycyjną. Nie ma tutaj rozwiązań, natomiast są pytania, jest zachęta do rozmów, do szukania własnej drogi. To droga do budowania wspólnego dobra. Na pewno jest długa. Jednak każda podróż zaczyna się od decyzji, że ruszamy ku postawionemu celowi. Tak mnie inspiruje koncepcja konsumpcji inwestycyjnej.