Miscelanea

26 listopada 2024

Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny
Każdy z nas wyrasta we własnym, lokalnym środowisku a to ma wpływ na jego rozwój, wartości, wiedzę. Dotyczy to również mojej osoby. Na studiach, w pierwszych latach pracy naukowej, sięgałem do jednego z najstarszych czasopism naukowych, a mianowicie do Ruchu Prawniczego, Ekonomicznego i Socjologicznego. Był wydawany w Poznaniu, od 1921 roku i być może z tego powodu wpadał w oczy w bibliotece uczelnianej, był pewnie także przywoływany przez wykładowców. Zaciekawił mnie dział, przeważnie umieszczany na końcu numeru, pod ogólnym hasłem „Miscelanea”. I rzeczywiście były to krótkie, różnorodne teksty – prawnicze, ekonomiczne, socjologiczne. Przypadło mi to do gustu, częściowo także z powodu słowa z ulubionej łaciny. Stąd ten tytuł wpisu – Miscelanea – w którym podzielę się kilkoma krótkimi refleksjami na różne tematy.
Pytanie – na ile intrygujące, na ile obraźliwe
W dniu 2 października 2024 roku rozpocząłem wykład na studiach dziennych, na drugim roku, czyli z osobami w wieku około 20 lat. Przez kilkanaście, może nawet ponad 20 lat, nie było mi dane prowadzić zajęć z tak młodymi osobami, bowiem miałem zajęcia na ostatnim roku studiów, na podyplomowych oraz w programach MBA. Zgodnie ze swoimi wartościami, mówiąc o zarządzaniu, odwoływałem się do wielu przykładów marek przedsiębiorstw, z którymi współpracowałem (np. Skanska, Astra, Delecta, Eurocash). Wymieniałem także nazwiska liderów firm – (np. S. Jobs, T. Cook, A. Muś, M. Wieczorek, P. Nowakowski). Utrzymywałem kontakt wzrokowy z wypełnioną studentami salą, widziałem skupienie studentów, ich zainteresowanie. W połowie wykładu, jedna ze studentek postawiła pytanie – „ile panu płacą od wymieniania każdej marki lub każdego nazwiska?” To 55. rok mojej pracy zawodowej jako wykładowcy akademickiego. Pytanie tak mnie zaskoczyło, że nie wiedziałem, jak się do tego odnieść. W żaden sposób nie wpisywało się ono w logikę mojego myślenia i dotychczasowego działania. Z pełną powagą, szacunkiem, życzliwością i stanowczością odpowiedziałam, że moją rolą, jako nauczyciela, jest odwoływanie się do prawdy, mówienie o faktach, przekazywanie wiedzy opartej na dowodach. Powiedziałbym, że moje wartości oraz sumienie nie pozwoliłoby mi pobierać jakiegokolwiek dodatkowego wynagrodzenia za treści wykładowe typu marka firmy czy nazwisko prezesa, że otrzymuję wynagrodzenie jako pracownik uczelni. Podaję natomiast konkrety z biznesu, aby wspierać wywody przykładami z życia, aby wiedza z wykładu miała wymiar bardziej praktyczny. Kiedy wróciłem do domu, podzieliłem się tym nowym, zaskakującym doświadczeniem. I wówczas mój wnuk, lat 19 powiedział, że to w pełni zrozumiałe dla tego pokolenia. Celebryci, influencerzy, otrzymują często wynagrodzenie skorelowane z tym, ile razy wypowiedzą nazwę, markę firmy czy produktu. Uczymy się zawsze, uczymy się od siebie nawzajem. Otoczenie się zmienia, kolejne pokolenia mają własne spojrzenie na świat. Nisko się kłaniam pani, która postawiła to pytanie. To przypomnienie, aby zawsze być uważnym, poskramiać własne ego, z szacunkiem podchodzić do pytań, argumentów, wypowiadanych przez innych. To także przyczynek do refleksji na temat roli uniwersytetów w społeczeństwie, przesyconym mediami społecznościowymi. Dostojne budynki sprzed wieków, togi, gronostaje, łańcuchy mogą zwiększać dystans między akademickim podejściem a oczekiwaniami kolejnych generacji studentów. Prawda, wiedza, doświadczenie, mogą być prezentowane bardziej bezpośrednio. Zmiany bywają znacznie trudniejsze do akceptowania przez osoby wychowane w kulturze sprzed lat, kiedy uniwersytety traktowano jako świątynie – nie wiem, na ile wiedzy, na ile innych elementów.
Masz problem, kiedy wychodzisz bez pożegnania
Fizyk, M. Kaku, zajmujący się badaniami nad mózgiem napisał, że IQ, czyli iloraz inteligencji, nie jest tak ważny w skuteczności zarządzania, w pracy lidera, przywódcy, jak zdolność do współpracy, panowanie nad emocjami, cierpliwość oraz koncentracja uwagi. Wezmę teraz na warsztat jeden z tych czynników, a mianowicie zdolność do panowania nad własnymi emocjami. Jest ona ważna dla każdego człowieka, dla rodzica, dla nauczyciela, dla lidera, dla prezydenta. Na początku listopada zdarzyło się, że jeden z polityków, do tego ubiegający się o prezydenturę Rzeczpospolitej, został zaproszony do studio telewizyjnego. Elegancko się przywitał, uśmiechał, odpowiadał na pytania. Na zakończenie wywiadu pojawiło się pytanie pani redaktor dość szczególne, dotyczące partnerki gościa studio. Zostawmy dyskusję, na ile tego typu pytanie mogło, bądź nie, pojawić się w czasie publicznego wywiadu. Jednak istotne jest to, co się stało po udzieleniu odpowiedzi na to pytanie. Otóż polityk wstał i bez pożegnania opuścił studio oraz prowadzącą rozmowę, także zignorował audytorium. Jeśli w biznesie lider jest narcyzem, to są minimalne szanse, aby się zmienił, kiedy już pełni tę rolę. Najpierw powinien zainwestować w zmianę swego charakteru, a dopiero później ubiegać się o fotel prezesa przedsiębiorstwa. Tak samo jest w tym przypadku. Kandydat na prezydenta, jeśli nie panuje nad własnymi emocjami, najpierw powinien popracować nad sobą, a dopiero później ubiegać się o funkcję publiczną. Ciekawi mnie wynik wyborów, jednak ja mam wyrobione zdanie. W obliczu zagrożeń wojną, inflacją, napięciami międzynarodowymi, oddam głos na kandydata, który potrafi panować nad własnymi emocjami. W 1995 roku, kiedy Lech Wałęsa odmówił podania ręki Aleksandrowi Kwaśniewskiemu po debacie telewizyjnej, zapłacił za to przegraną w wyborach prezydenckich.
Atlas może jedynie napinać mięśnie twarzy
W dniu 8 października 2024 roku, kandydatka na prezydenta w USA, Kamala Harris, została zapytana, jakie zmiany wprowadziłaby w dotychczasowej polityce, gdyby wygrała wybory. Wyraźna, dość długa chwila milczenia wskazywała, że pytanie było ogromnym zaskoczeniem. Po tej wymownej, milczącej pauzie, powiedziała, że w zasadzie nic jej nie przychodzi do głowy. Pominę, jakie to mogło mieć znaczenie dla wyborców w USA, jeśli ciążyła im inflacja, niższe dochody, a kandydatka Demokratów nie ma na to odpowiedzi. Napiszę o innym aspekcie, o wiedzy, którą zdobyłem w odniesieniu do przywództwa w biznesie. Otóż dotychczasowy lider nie może być recenzentem swego następcy, nie może blokować swobody decyzyjnej nowego przywódcy. Właściciel firmy, kiedy oddaje ją synowi, córce, sukcesorowi, powinien się usunąć w cień. To wymaga odpowiedzialności, przygotowania, być może nawet na 10 lat przed oddaniem stanowiska. Młoda osoba, która przejmuje katedrę po znanym, cenionym profesorze, powinna pozostać sama z zespołem. Dotychczasowy lider nie powinien już w nim być, nie powinien być w otoczeniu nowego kierownika. Po wyborach samorządowych, nowy wójt dobiera sobie swoich ludzi do współpracy. Zrozumiałem to wyraźnie – nigdy dotąd tego tak klarownie nie postrzegałem jak w tej chwili. Świat akademicki jest mi od lat znany. I z przekonaniem napiszę, że jako profesorowie, po uzyskaniu wieku emerytalnego, z uśmiechem na ustach powinniśmy przejść do innych zadań, zostawiając pełną swobodę decyzyjną kolejnej generacji profesorów. Trzeba się do tego przygotowywać 10 lat wcześniej – mentalnie oraz praktycznie. Być może porównanie jest mało trafione, jednak pomyślałem o Atlasie – skoro ma na plecach ciężar świata, w tym przypadku dotychczasowego lidera, szefa, to poza napinaniem mięśni na twarzy, niewiele może zrobić. Pisał o tym Marek Aureliusz – zrób, co masz do zrobienia, a później zajmij się czyś innym. To być może jeden z najtrudniejszych dla człowieka etapów, jednak takie są prawa natury. Tak pewnie jest w większości przypadków, chociaż mogą być sytuacje, kiedy dotychczasowy oraz nowy lider mogą ze sobą współpracować. W świecie pszczół, kiedy pojawi się młoda królowa, od razu uśmierca dotychczasową. Wyjątkowo się zdarza, że ją zaakceptuje i pozwoli funkcjonować w rodzinie pszczelej aż „ad infinitum”.
Putin to nie Rosja
Na swojej stronie wielokrotnie pisałem o Rosji, która zaatakowała Ukrainę. Mogę teraz uderzyć się w piersi i przeprosić. To nie Rosja – to Putin. To Hitler napadł na Polskę a nie Niemcy. Kraj nie napada – napadają patologiczni, źli, samolubni, niekiedy chorzy władcy (z deficytami – jak mówi psycholog). Demokracja, niezależnie od swoich wad, pozwala ludziom przejść przez całe życie bez narażania ich na przelewanie krwi na frontach wojen. Putin jest w gronie znienawidzonych nazwisk, jest naśladowcą Stalina, zbliżającym się do swojej granicy. Trudno przeciwstawić się takiemu potworowi jak Putin, który skupił całą władzę i może tłumić jakikolwiek opór. Łatwo czasem podpowiadać ludziom, co mają zrobić, aby się wyzwolić spod takiej władzy. W rzeczywistości jest to trudne. Polacy wiedzą, jakie to było trudne, zanim nastał rok 1981. I tak agonia systemu przemocy trwała kilka lat, do roku 1989. Cóż, żyjemy tu i teraz. Rosjanie powoli zapewne dojrzewają do wprowadzenia zmian. Korea Północna, Kuba, to miejsca, gdzie władza jednego człowieka oraz jego generałów stłamsiła obywateli. Tak, odpowiedzialność jest wyłącznie po stronie Putina i jego ekipy. Dotyczy to każdej sytuacji, kiedy autokrata używa władzy, aby wyeliminować jakiekolwiek dyskusje, rozmowy, wyrażanie odmiennych od tyrana poglądów. Jednostronna propaganda jest jak burza piaskowa, która może pokryć wszystkie wartości szarym pyłem. Niewiele wiem o sytuacji w Korei Północnej, jednak los społeczeństwa jest naznaczony wielką tragedią z powodu władzy jednego człowieka. Ważne jest to, aby nie wpaść w pułapkę wyuczonej bezradności (M. Saligman, eksperyment z klatkami i zwierzętami). Trzeba się wspierać, aby unikać apatii, rezygnacji. Kolejne wyzwanie przed Polakami – udział w wyborach prezydenta RP.
Usuwać azbest czy zakładać skafandry?
Kiedy odkryto, że azbest, używany w budownictwie, jest rakotwórczy, podjęto decyzje o jego usuwaniu oraz utylizacji. Nikt nie rozważał wariantu, aby ubierać ludzi w specjalne skafandry, pozwalające mieszkać w pomieszczeniach z azbestem. Od lat zastanawia mnie to, dlaczego organizowane są szkolenia, w jaki sposób ludzie mogą sobie radzić ze stresem, natomiast znacznie mniej prowadzi się badań nad sposobami ograniczania stresu w codziennym życiu ludzi. R. Sapolsky, autor książki „Dlaczego zebry nie mają wrzodów” postawił tezę, że wynika to z tego, iż np. raz w miesiącu zebra przeżywa stres (stado jest atakowane przez lwa). Skoro tak, to w XXI wieku, sytuacje stresowe dla ludzi są odmienne od czasów, kiedy grupy zbieraczy przemieszczały są w terenie. Byłbym za tym, abyśmy wspólnie podjęli dyskusję, zaprojektowali badania nad metodami identyfikowania sytuacji stresujących ludzi oraz sposobami ograniczania źródeł stresu. Póki co, każdy z nas może we własnym gronie zastanawiać się nad tym, co jest dla niego, dla innych, stresujące. To będzie dobry krok ku wydłużaniu życia w zdrowiu, podnoszeniu jakości życia. Niezależnie od skali mikro, ważne byłoby zastanawianie się w sferze społecznej, w jaki sposób można redukować stres. Wszystkim wiadomo, że usuwanie przyczyn jest bardziej efektywne i skuteczne, niż radzenie sobie ze skutkami. Inwestowanie w ruch na powietrzu jest bez wątpienia bardziej efektywne niż leczenie zawałów, udarów, nadciśnienia, otyłości oraz innych chorób. W takim samym zakresie należy spoglądać na kwestie związane ze stresem. Postawmy teraz tę kwestię jako otwartą, ważną dla rozpoczęcia szerszej dyskusji oraz decydowania, o wprowadzaniu zmian. Powstrzymam się przed wymienianiem wybranych sfer, aby nie ograniczać kreatywnego podejścia do poszukiwania różnych czynników stresogennych w otoczeniu domowym, zawodowym, towarzyskim czy społecznym, z którymi można podjąć zmagania.
Samospełniająca się przepowiednia
Poruszony wyżej problem łączy się z kolejnym zagadnieniem, jakim jest dość często wypowiadany publicznie komunikat, że wybory prezydenckie w Polsce będą w 2025 roku toczyły się na zasadzie niezwykle brutalnej kampanii. Można usłyszeć wypowiedzi, że kampania prezydencka w USA była bardzo brutalna, a w Polsce będzie ona jeszcze bardziej brutalna. Jakie są przesłanki, aby formułować takie przepowiednie? Na ile zachowania społeczne w USA mają być wzorcotwórcze dla społeczeństwa polskiego? Przecież Polacy mają własną kulturę, wartości i samodzielnie mogą decydować, jaki charakter będzie miała kampania wyborcza. Jakie są powody, aby miała ona być bardzo brutalna? Piszę ten tekst w dniu 23 listopada 2024 roku, kiedy ogłoszono, że kandydatem Koalicji Obywatelskiej w wyborach na prezydenta RP będzie osoba Rafała Trzaskowskiego. Osobiście jestem rad, że rywalizacja wewnątrz partii przebiegała spokojnie, z poszanowaniem zasad, godności ludzi. Jest to znakomity przykład prowadzenia dialogu opartego na argumentach, na faktach, na szukaniu najlepszej drogi rozwoju dla społeczeństwa w szczególnych warunkach zagrożenia konfliktem zbrojnym. Jeszcze raz wrócę do wartości, jaką jest demokracja. Mamy nie tylko prawo lecz obowiązek moralny, aby proponować dialog, rozmowy, spieranie się na bazie faktów, argumentów logicznych, racjonalnych. Narody, które tracą zdolność do porozumiewania się, do osiągania kompromisów, giną w przestrzeni geograficznej i społecznej. To, co jest dla Polski, dla Polaków ważne od grudnia 2024 do maja 2025 to ignorowanie nawoływań do brutalizacji kampanii wyborczej. Stoimy przed szansą prowadzenia rozmów, dialogu, jak będziemy kształtować naszą kulturę, budować ścieżkę wspólnego rozwoju. Oto daliśmy dowód, pokazaliśmy przykład, kiedy szerokie grono może decydować o tym, kto zostanie wspólnym kandydatem jednej partii na urząd prezydenta Polski. Po drugiej stronie są przykłady wskazywania palcem na siebie albo na inną osobę, przez pojedyncze podmioty. Ten dzień, sobota, dzisiejsza sobota, to informacja dla każdego obywatela Polski, że czas wspólnie rozmawiać, wzmacniać demokrację, która zapewnia kontrolę nad zapędami autokratów. Pewnie to jeszcze potrwa, jednak bez wątpienia sytuacja w Rosji ulegnie z czasem zmianie i naród dołączy do fundamentów demokratycznych, wznoszonych dawno temu w Grecji oraz w Rzymie.
Kreatywność na usługach…… czego?
Pojedyncze przypadki nie upoważniają do formułowania uogólnień, stąd należy zachować dystans do kolejnego tematu. Otóż pod koniec października, w dyskusji toczonej na temat pracy w zespołach zróżnicowanych kulturowo, pojawił się interesujący wątek. Otóż jeden z trenerów, mający wieloletnie doświadczenia z pracą z grupami studentów z Polski oraz Europy powiedział, że dostrzega odmienne zachowania osób z Polski w stosunku do osób z krajów Zachodu. Kiedy stawia zadania projektowe zespołom, to osoby z Europy szukają pomysłów innowacyjnych, służących ogółowi, spełniających normy etyczne. Inaczej zachowują się studenci z Polski, którzy kierują się sprytem, korzystają z socjotechnik, starają się obejść różne warunki czy zasady. To jest możliwe, w związku z zaborami, okupacją wojenną, czasami komunizmu. Jest możliwe, jednak wymaga pewnie badań. Natomiast dopóki nie znam ich wyników, chciałbym inspirować siebie oraz innych do uważnego spojrzenia na siebie, na otoczenie. Mam na myśli kontekst socjotechnik, udawania, że to nie twoja ręka została złapana na kradzieży, że nie kradniesz a pożyczasz. Ekonomia jest nauką o efektywności i skuteczności ludzkich działań. Zatem trzeba piętnować marnotrawienie energii społecznej, duchowej, intelektualnej, trwonionej na przerzucanie się odpowiedzialnością, na jej rozmywanie. Jechałeś za szybko – tracisz samochód, prawo jazdy – od razu, bezwarunkowo. Słuchanie debaty dwóch polityków ze strony lewej i prawej, którzy mówią wyłącznie dobrze o sobie a źle o drugiej stronie, jest stratą energii, głównie społecznej. Wypowiedzieć się może na ten temat niezależna organizacja, działająca w służbie demokracji czy praw ludzkich. Dla nas, Polaków, ważne jest skupianie uwagi na sprawach merytorycznych, na właściwym wydatkowaniu energii. Byłoby dobrze, abyśmy z tego punktu widzenia spojrzeli na rozmowy prowadzone w domach, na relacje towarzyskie, na zachowania w pracy, na dyskusje o tematyce społecznej i politycznej.