Emerytura? – nic podobnego! Idziesz do szkoły!
Do połowy XX wieku, z punktu widzenia jednego pokolenia, świat stał prawie w miejscu. Zdobyta w szkole wiedza, uzupełniana w kolejnych latach życia, wystarczała dla skutecznego poruszania się w sieciach miast i wiosek. Może należy napisać do połowy XIX wieku, ewentualnie pierwszych lat XX wieku, aby być bardziej precyzyjnym. To na pewno może być przedmiotem sporu, jednak większe przyspieszenie rozwoju ekonomicznego świata nastąpiło po II wojnie światowej. Pamiętam, jak w 1968 roku, dla prof. S. Borowskiego, statystyka i demografa w dzisiejszym Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, zbieraliśmy, jako studenci, kwestionariusze ankietowe. Tematyka zdawała się nam abstrakcyjna – liczba dzieci w rodzinie, wiek zawarcia małżeństwa, liczba ukończonych klas szkoły, wiek urodzenia pierwszego dziecka i wiele innych tego typu rzeczy. Kwestionariusz był bardzo obszerny. Po wykładach, Pan Profesor siadał w luźnym ubraniu przy biurku, i ręcznie zliczał odpowiedzi. Około północy zasypiał na kanapie stojącej obok biurka, budził się o 6 rano, i znów zliczał, aż do pory zajęć z nami, studentami. I w tym rytmie pracował zadowolony, że przetrwał obóz koncentracyjny i może teraz żyć swoją demograficzną pasją. Przyjmując od nas kwestionariusze, korygował czasem podawane informacje mówiąc, że w tamtym czasie, w tym rejonie, były szkoły podstawowe wyłącznie z czterema klasami, a zatem dana osoba nie mogła mieć siedmiu lat edukacji. Przyjmował to ze zrozumieniem wiedząc, że ludzie chcą nieco podnosić swój prestiż, stosując białe kłamstwa. Była to dla mnie ważna lekcja. Z reguły straszono nas karami za różne nieścisłości. A Pan Profesor pokazał mi skuteczność innego podejścia. Wyrozumiałości względem słabości natury ludzkiej. Miało to miejsce ponad pół wieku temu a pamiętam to nadal, starając się być wyrozumiałym dla ludzkich słabości, w tym także własnych. To, tytułem wprowadzenie do dość przewrotnej koncepcji, że z perspektywy roku 2022, można zaproponować tworzenie szkół dla emerytów. W świecie dynamicznych zmian technologii, wartości, informacji, zasadne może być pomaganie sobie nawzajem w edukacji w ciągu całego życia. Płatności elektroniczne, zakupy w wirtualnych sklepach, media społecznościowe, dbałość o zdrowie, jakość życia, to obszary, w których następują szybkie zmiany. Nauczycielami mogą być tak seniorzy, jak i ich wnuki. To oni mają często wyjątkową biegłość w urządzeniach elektronicznych. Dzieci mogą proponować oglądanie filmów, korzystanie z gier komputerowych, aby seniorzy mogli w pełni uczestniczyć w życiu społecznym i rodzinnym. School bus może np. około 9 przejechać jeszcze raz trasę, aby zawieźć seniorów do szkoły np. na 4 godziny codziennych zajęć. Plan, harmonogram zajęć, powinien być powiązany z zajęciami na powietrzu, z ćwiczeniami fizycznymi. Jednym słowem – program dostosowany do seniorów, do ich potrzeb, przez nich też współtworzony. Byłoby znakomicie, aby pokusić się o stworzenie takiego systemu edukacji dla seniorów i analizowanie efektów. Szkoła dla seniorów to funkcjonowanie w rytmie obowiązków, to odpowiedzialność za „klasę”, to budowanie relacji, wspieranie siebie, nadawanie życiu sensu.
Parlamentarzysta – osoba oświecona
Prezydent Nixon podobno twierdził, że skoro czyni to prezydent, to na pewno musi być to dobre, zgodne z prawem. To w nawiązaniu do afery podsłuchowej, której się dopuścił. Ilustruje to cechę ludzką, trudną do zagłuszenia, jeśli ktoś zdobywa władzę, zasiada w ławach parlamentu. Owa cecha, to rosnące w siłę przekonanie, że wiedza, mądrość, nieomylność, jakby łaska, zstępują na człowieka, który został wybrany demokratycznie i stanowi prawo, decyduję o losach innych. Niewielki odsetek ludzi potrafi zachować dystans do siebie, kiedy zdobywa władzę, wygrywa wybory. Byłoby dobrze, aby każda tego typu osoba, kilka razy dziennie, słyszała od swojego elektronicznego asystenta – „memento mori”. Pamiętaj, że jesteś śmiertelny. Nie wiem, na ile byłoby to skuteczne, jednak jest już możliwość, aby Siri bądź Alexa tak się codziennie zwracały do osoby, która uzyskała mandat. To jeden aspekt sprawy. Dożo ważniejszym jest jednak wiedza, świadomość tych, którzy ubiegają się o mandaty w wyborach. W przeszłości, różnice w świadomości między ludźmi były mniejsze. Powożenie końmi, w Nowym Jorku, np. w 1900 roku było łatwiejsze niż prowadzenie samochodu w roku 2022. Wiedza lekarzy, przedsiębiorców, była w 1900 roku na określonym poziomie. W 2022 roku, pilotowanie samolotu, praca w aptece, kwalifikacje rehabilitanta, wymagają wielu lat edukacji, uczenia się nawet po uzyskaniu dyplomu, podnoszenia swoich kwalifikacji. I na tym tle można to teraz odnieść do pracy parlamentarzystów. Jakie kwalifikacje powinny być niezbędne, aby możliwe było ubieganie się o startowanie w wyborach? Po wojnie funkcjonowało w Polsce powiedzenie – „nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. Na ile ten stereotyp wylądował na śmietniku koncepcji społecznych a na ile nadal tkwi w mózgach ludzi? Na ile sensowne może być powiedzenie – „krzyczysz na wiecu, jesteś codziennie w programie przy kawie, zatem możesz zasiadać w parlamentarnej ławie”. Wojsko nie awansuje nikogo do grona oficerskiego, kto nie będzie się legitymował odpowiednim doświadczeniem. Jako ekonomista, abym mógł prowadzić pasiekę, należeć do związku pszczelarzy, byłem zobowiązany do ukończenia odpowiedniego szkolenia, udokumentowania wiedzy oraz posiadania praktyki. Z tego punktu widzenia, właściwe będzie spojrzenie na kwalifikacje osób, które podejmują decyzje o kandydowaniu w wyborach parlamentarnych. Ciekawe jest to, że demokracja staje się słowem, które automatycznie daje prawo reprezentowania innych, każdej osobie. Warto jednak spojrzeć krytycznie na to, co wydaje się być uświęcone przekonaniem, że osoba wybrana, nagle, w jakiś cudowny sposób, otrzymuje wiedzę, doświadczenie, kwalifikacje, jak działać na rzecz dobra wspólnego. To wymaga krytycznego spojrzenia. Jednak dyskusje na ten temat, zwłaszcza publiczne, mogą przerażać osoby sprawujące władzę.
Chcesz kandydować? – ukończ szkołę!
Dość powszechnie znany jest film „Jak zostać królem”, w którym Jerzy VI zarzuca swemu nauczycielowi, o nazwisku Lionel Logue, że go oszukał. Dotyczyło to braku dyplomów, ukończenia kursów, szkoły, nieuprawnionego posługiwania się stopniem doktora. Nauczyciel samodzielnie zdobywał kwalifikacje, doskonalił swój talent, rozwijał techniki pracy z klientami. Sukcesy, która osiągał w swoich praktycznych działaniach, sprawiły, że lokalnie nazywano go „doktorem”. W 2022 roku nikt by go nie zatrudnił bez dokumentów, potwierdzających jego kwalifikacje. Nawet, jako chłopiec, byłem zobligowany do ukończenia kursu, aby otrzymać kartę rowerową. Uprawniała ona do poruszania się rowerem po ulicach miasta. Była też niezwykle pomocna, kiedy z czasem zapisałem się na kurs prowadzenia motocykla i samochodu. Jak możemy, z tej perspektywy, początku trzeciej dekady XXI wieku spojrzeć na możliwość zgłoszenia swojej osoby jak kandydata w wyborach parlamentarnych? Polska szczyci się tym, że jako jeden z pierwszych krajów opracował Konstytucję. Mamy święto w dniu 3 maja, które upamiętnia to wydarzenie. Podążając tą drogą, za właściwe można uznać wprowadzenie pionierskiego programu edukacyjnego dla wszystkich, którzy mają zamiar ubiegać się o mandaty w wyborach centralnych i regionalnych. Policja zatrzymuje kierowców, którzy bez prawa jazdy poruszają się samochodem pod drogach. O ile bardziej złożone, skomplikowane jest zarządzanie krajem, regionem, niż prowadzenie samochodu na drogach? Odpowiedź jest jednoznaczna. Nikt nie zechce powierzyć swego losu chirurgowi, który nie będzie miał odpowiednich kwalifikacji. Lekarze studiują sześć lat, później są przez jakiś czas rezydentami, aby w końcu samodzielnie leczyć pacjentów. Organizm człowieka jest bez wątpienia skomplikowany, jednak złożoność struktur gospodarczych oraz społecznych kraju jest także bardzo wysoka. Myślę, że zgodzimy się z tym, że myśliwy nie może decydować o stanowieniu prawa dotyczącego zwierząt wolno żyjących. Potrzebne jest szersze spojrzenie na tę problematykę, potrzebna jest woiedza. Czy można zatem akceptować, że ktoś zostaje parlamentarzystą, jeśli nie będzie posiadał wymaganej wiedzy na temat procesów administracyjnych, gospodarczych itp.? To powinno skłaniać do krytycznego spojrzenia na istniejące stereotypy, że takie obowiązki może podejmować każdy, jeśli się zgłosi. Ciekawe, że inaczej spoglądamy na wykonywanie zawodu lekarza, adwokata, kierowcy, a inaczej traktujemy pracę parlamentarzystów. To praca, która jest wynagradzana. A zatem pracodawca, czyli naród, który płaci podatki, ma prawo wymagać odpowiednich kwalifikacji od kandydatów. To wspólna bolączka społeczeństw. Zdarza się, że partia polityczna w jakimś kraju zabiega o znanego sportowca, aby zechciał kandydować do parlamentu eurpoejskiego, aby zdobyć głosy wyborców. Ów sportowiec był w przeszłości wielokrotnie na podium, jednak jego kwalifikacje dotyczą kolarstwa, skoków czy piłki nożnej. Liczy się zdobycie mandatu, natomiast później inni będą podpowiadać, jak się zachować w różnych głosowaniach. Czas fikcji minął. Demokracja wymaga odpowiedniego przygotowania kandydatów, aby mogli w mądry sposób podejmować decyzje. Samodzielnie, niezależnie, ze zrozumieniem, z pełną odpowiedzialnością za innych i za siebie.
Kultura demokracji
Było to dość dawno, kiedy pracowałem mechanicznie i miałem włączone radio. Ktoś w redakcji pytał osoby na ulicach, na co by wydały 100 złotych, gdyby taką sumę znalazły na chodniku. Były różne odpowiedzi. Wśród nich była też wypowiedź małej dziewczynki. Pewnie była w wieku szkolnym, sądząc po głosie. Audycja była na żywo i redaktor zadający te pytania nie spodziewał się tak szczerej odpowiedzi. Ja, mówiła dziewczynka, gdybym znalazła 100 złotych, to bym kupiła lejek oraz butelkę oleju. A to w jakim celu?, zapytał redaktor nie spodziewając się zaskakującej wypowiedzi. Ano w takim, że wywierciłabym dziurę w głowie (i tu podała nazwisko polityka) i przez lejek nalałabym jemu oleju do jej wnętrza. Na pewno gdzieś to jest w zasobach. Otóż to. Szkoła dla potencjalnych parlamentarzystów. Tak jak są szkoły, kursy, dla kandydatów do rad nadzorczych przedsiębiorstw.
To pomysł wart rozważenia, dyskusji oraz wprowadzenia w życie. Koncepcja programu takiej szkoły, sposobów kształcenia oraz wielu innych kwestii, jest do rozmów. Odpowiedzialność zobowiązuje mnie do tego, aby się podzielić własnym punktem widzenia. Mam na myśli budowanie kultury demokracji. Kultura jest jak nieboskłon – nad gospodarką, administracją, sportem, edukacją i całym życiem ludzkim. O nią należy dbać, ją rozwijać, dawać jej prymat. Celowo prymat – od prymatologów, czyli badaczy, zajmującymi się naczelnymi. To zadanie należy powierzyć podmiotom niezależnym, mającym autorytet, nastawionym na poszukiwanie prawdy, bez zaangażowania politycznego. Mamy w Polsce uniwersytety, które są wiodącymi placówkami w sferze badań naukowych, służenia prawdzie. Jedna z koncepcji, to powołanie grona rektorów kilku placówek uniwersyteckich, którzy nie pełnią już funkcji. Byłyby to zatem osoby z wiedzą, doświadczeniem, dysponujące czasem, mające dystans do uzyskiwania efektów krótkookresowych. Grono tych osób, któremu należy zagwarantować niezależność, byłoby odpowiedzialne za opracowanie programu edukacji dla kandydatów na parlamentarzystów, czasu trwania nauki oraz wskazania miejsc, gdzie miałaby one być realizowane. W moim przekonaniu, edukacja powinna być prowadzona w najważniejszych ośrodkach akademickich na terenie kraju. Powinny to być wyłącznie uczelnie publiczne, bez powiązań politycznych czy wyznaniowych. Poza programem, ważnym czynnikiem sukcesu byłoby skompletowanie kadry, wywodzącej się z różnych obszarów wiedzy. W moim przekonaniu powinni tam być przedstawiciele ekonomii, prawa, socjologii, psychologii, dyplomacji, komunikacji interpersonalnej, nauk politycznych. Na pewno pojawią się także inne propozycje. Edukacja powinna obejmować podstawowe zagadnienia, syntetycznie omówione. Być może zasadne byłoby proponowanie z czasem kursów bardziej szczegółowych, pogłębiających wiedzę parlamentarzystów, zainteresowanych wybranymi zagadnieniami. Mam ograniczoną wiedzę z tego zakresu. Prawdopodobnie podobne programy istnieją i są już doświadczenia z ich funkcjonowania. Od wielu lat, z ogromnym zdziwieniem patrzę na stosowane rozwiązania obowiązku dyscypliny w głosowaniach parlamentarnych. To jest ogromne upokorzenie dla niezależności myślenia. To pewien rodzaj ubezwłasnowolnienia osób. Liczy się dobro wspólne a nie wąski interes. Energia ludzka jest zbyt cenna, aby ją marnować. Praktyka pokazuje, że to, co wprowadziła jedna ekipa, to zostaje zburzone, kiedy do władzy dojdzie nowa ekipa. To przecież działania pozbawione sensu, nieefektywne, nieskuteczne. Edukacja parlamentarzystów, niezależność w pracy, rozmowy, dyskusje, stosowanie argumentów, przekonywanie się, to bardziej efektywne działania niż upieranie się przy swoim stanowisku, zamykanie się na argumenty innych. Niezwykle użyteczny mógłby być prosty i krótki kurs z negocjacji. Tutaj kluczowe znaczenie ma zasada wygrany – wygrany. Inaczej jest to określane jako rozmowy partnerskie. Zastąpiły one negocjacje, zachowania stanowiskowe. Te ostatnie wrastały one z uporu, buty, pychy, złudnego przekonania, że tylko jedno, czyli „moje” stanowisko jest właściwe. Z historii wiemy, że upór Watykanu przy koncepcji budowy wszechświata, w którym Ziemia jest w jego centrum, okazał się bezcelowy. Podobnie można spojrzeć na budowanie i wdrażanie kultury demokracji. Skupiamy się na innowacjach technologicznych, tymczasem równie ważne są innowacje społeczne. A w ich ramach możemy rozmawiać o programach edukacyjnych dla parlamentarzystów. Staram się zachowywać dystans do wytartych powiedzeń. Wobec braku własnego oryginalnego stwierdzenia, skorzystam z tego, które często pojawia się w przestrzeni publicznej – „każda podróż ku nowym wyzwaniom rozpoczyna się od pierwszego kroku”. Chętnie się przyłączę do grupy osób, która zechce wykonać ten pierwszy krok, zaczynając prace nad projektem edukacyjnym, w szeroko rozumianym budowaniu kultury, w tym kultury demokracji w odniesieniu do przygotowywania wszystkich chętnych do pracy na rzecz służenia społeczeństwu, ubiegając się o ważny mandat parlamentarzysty.