Z kupki na kupkę

16 maja 2025

Bezsens pozbawia energii
Wiele jest filmów i opowieści na temat obozów jenieckich w czasie drugiej wojny światowej z opisami tego, co trzymało więźniów przy życiu, dawało im nadzieję na przetrwanie. Wśród nich jest też informacja o wykonywanej przez więźniów pracy, o jej rodzajach i sensie codziennego wysiłku. Moją uwagę przykuł jeden przykład, a mianowicie pokazujący dwa obozy, z różnym rozkładem zajęć. Otóż, w jednym z nich, więźniowie pracowali w kamieniołomie, w którym pozyskiwali materiał do budowy dróg. Bez wątpienia ciężka praca, której efekty były wykorzystywane dla kształtowania infrastruktury drogowej. W drugim natomiast przypadku, na teren obozu przywieziono piasek i zrzucono go z ciężarówek na placu, po wschodniej stronie terenu. Zadaniem więźniów było przewożenie tej kupy piasku na stronę zachodnią, a kolejnego dnia – odwrotnie. To jest mało eleganckie, jednak bardzo poznańskie – przewożenie piasku z kupy na kupę, może z kupki na kupkę, aby brzmiało delikatniej. Łatwo sobie wyobrazić motywację, zdrowie, długość życia jeńców w pierwszym oraz drugim obozie. Praca pozbawiona sensu wysysa energię, demotywuje, zniechęca. To wstęp do refleksji na temat przełomu zimy i wiosny 2025 roku w Polsce, czyli czasu, który określę – „od debaty, do debaty”. Mnie to przypomina właśnie model obozu jenieckiego z tonami piasku. Byłoby znacznie lepiej, aby zorganizować ten czas inaczej, według modelu z kamieniołomem. Jest to prawdopodobnie temat otwarty, do dyskusji. W moim przekonaniu, był to czas stracony, z punktu widzenia tworzenia lepszego świata, budowania wspólnego dobra. Mam tylko kilka krótkich obrazów z jednej debaty, kilka opinii na temat innych debat. Ta sama taczka, ten sam piasek, przesypywany jak w klepsydrze, która pozwalała mierzyć czas. Jeśli spojrzymy na to z punktu widzenia igrzysk, to będzie to inny obraz. Samonakręcająca się spirala oskarżeń, powtarzania tego samego, nastawiania jednych przeciw drugim, zasiewania nienawiści, rzucania pomówień, betonowania swoich postaw. Prof. Michał Heller napisał w „Spotkaniach z nauką”, że jesteśmy kłótliwi – kiedy ktoś postawi tezę A, to zaraz ktoś inny postawi tezę B. I tak można się kłócić bezproduktywnie. A to nic nie daje. Alternatywa to zaprojektowanie badań oraz ich przeprowadzenie, aby testować prawdziwość tez. To spór intelektualny, oparty na argumentach związanych z poszukiwaniem wspólnego dla ogółu dobra, właściwego rozwiązania dylematu. Konieczna jest zmiana nastawienia – na wzajemne słuchanie, szukanie argumentów, krytyczne myślenie. To – dla gatunku homo sapiens – niezwykle trudna droga.
Jagodno przykładem i wzorcem
Tak pewnie tworzono przysłowia, powiedzenia, do których każdy naród się odwołuje, nie znając, po latach, źródła pochodzenia sentencji (np. „poszło jak z płatka” – niewiele osób pewnie zna kontekst). Na tej zasadzie można zaproponować – zachowajmy się w dniu 18 maja jak społeczność w Jagodnie. W tym przypadku kontekst jest zrozumiały. Większość kojarzy kolejki przed punktami głosowania w dniu 15 października 2023 roku, reportaże pokazujące zaangażowanie, determinację, aby zagłosować. I to jest dla nas, Polaków, ważne w tych wyborach prezydenckich. Frekwencja wyborcza ma znaczenie. I temu też służy ten wpis – zachęta do wzajemnej mobilizacji, aby kraj, naród, społeczeństwo, kroczyło właściwą ścieżką rozwoju. Niezależnie od uwag na temat kampanii, debat, krytycznego na to spojrzenia, jedno jest ważne – udział w wyborach. To indywidualny wysiłek, aby spojrzeć na kandydatów, ich wartości, dokonania, charaktery, rys moralny, odpowiedzialność, inne, ważne dla każdego cechy, i dokonać wyboru. Potrzebny jest ktoś, kto swoim życiem, postawą, wiedzą, doświadczeniami, będzie gwarantem prowadzenia Polski, naszego narodu, ścieżką zbliżoną do tych państw, które są na właściwym kursie, które szanują demokrację, służą swoim obywatelom, kierują się kompasem moralnym. To bardzo wąska grupa w tych wyborach. Trudno mi pojąć, że pozwalamy na postępowanie dalekie od honoru, przyzwoitości, uczciwości. Być może warto rozmawiać o wprowadzeniu zmian, aby zachować godność urzędu prezydenta. To nie tylko dotyczy Polski. Obraz Stanów Zjednoczonych z jesieni 2024 roku jest być może jeszcze bardziej dramatyczny. Honor – to słowo traci swoją moc, znaczenie. Cynizm jest dla naszej przyszłości zagrożeniem. Nie powinno być zgody na akceptowanie zachowań typu okłamywanie, że to nie jest moja ręka, która okrada kogoś innego, że to nie ja. Niszczenie symboli w sejmie jest tak samo karygodne jak oszukiwanie społeczne. To pewnego rodzaju paradoks, że tak ważny jest udział w wyborach, w maju 2025 roku. Mam na myśli ludzi młodych, osoby oceniające swoją pozycję społeczną jako średnią i wyższą. Na pewno będzie to dzień pełen atrakcji, unikatowych możliwości bycia szczęśliwym. Być może obowiązek udziału w wyborach, a tak jest w niektórych krajach, jest rozwiązaniem do dyskusji, to póki co byłbym za potraktowaniem tego jako obowiązku moralnego. Frekwencja powinna przekraczać 80%. Oby.
Edukacja i praca
Polska potrzebuje wytyczenia kilku ścieżek, które będą miały znaczenie dla budowania pozycji narodu w globalnym świecie. Osobiście, na pierwszym miejscu postawię edukację, na wszystkich poziomach. Prezydent ma szansę na dwie kadencje, a wówczas byłoby to 10 lat. Jest to czas, który może zaowocować istotnymi zmianami. Potrzebujemy właściwych, nowoczesnych programów. Prezydent bez kłopotu znajdzie, jeśli zechce, osobę typu Hugo Kołłątaj, który weźmie na swoje barki takie zadanie. Równolegle jest potrzebna praca w odniesieniu do kadr. Sam jestem w tym sektorze. Nauczyciel powinien być co najmniej o krok przed uczniami. W miniony weekend miałem zajęcia ze studentami. Nikt nie znał filmu „Konklawe”. Mogłem skomentować wybór Leona XIV, jako że było to aktualne wydarzenie w naszym życiu. Z mojego punktu widzenia jako ekonomisty, na równie wysokim miejscu stawiam przedsiębiorczość, etos pracy, innowacyjność, kreatywność. To wartości, w których promocję a przede wszystkim realizację, powinien się zaangażować prezydent. I znów analogia pojawia się za oceanem. Nieudolność tamtejszego Prezydenta doprowadzi do osłabienia pozycji USA, do spadku zaangażowania, wywoła chaos ekonomiczny i społeczny. Egoista i narcyz to dramat, z punktu widzenia rozwoju strategicznego. Polska ma coraz silniejszą pozycję gospodarczą w świecie. A to może być zagrożeniem, nazywanym „spoczywaniem na laurach”. Niemcy z niedowierzaniem patrzą, jak ich sąsiedzi, dalsi i bliżsi, racjonalnie dzielą czas na pracę i odpoczynek. Wcześniej pisałem o grillowaniu przy piwie. To rozleniwia. To przypomina bajkę o zającu i żółwiu. Prezydent powinien być strażnikiem etosu pracy. Zaproponuję jeszcze działanie na rzecz ekumenizmu społecznego. Spodobał mi się ten termin, w odniesieniu do różnorodności ekonomicznej i społecznej. To coś innego niż ekumenizm, tak samo ważny i pożądany w odniesieniu do wiary. Teraz to pozostawię poza nurtem rozważań. Rzecz dotyczy jednoczenia narodu, edukowania go w kwestii szanowania siebie, swojej godności, akceptowania, posługiwania się argumentami racjonalnymi. Być może to wyzwanie powinno być na pierwszym miejscu, przed edukacją i pracą. Skłócone zespoły nie mają szans na osiąganie postawionego celu, realizowanie zadań. To samo dotyczy narodu. Z bólem serca wspomnę o bezpieczeństwie. Z bólem, bowiem byłem przekonany, że moje życie przebiegnie w warunkach pokoju w Europie, z ograniczonymi wydatkami na zbrojenia. Niestety. Pewnie, jak to było w Niemczech około roku 1933, nie widziałem wyraźnie zagrożenia, które było związane z Putinem. Tak, jest mi przykro, jednak bezpieczeństwo należy teraz potraktować jako ważny cel, w odniesieniu do zadań prezydenta. Mój niepokój w tej materii wiąże się z obawą, że wydatkowane na ten cel środki mogą być wątpliwe z punktu widzenia efektywności. W 2020 roku, kiedy pojawiła się pandemia, lekką ręką wydawano pieniądze na maseczki, respiratory, środki dezynfekcji. Niedawno szefowa pewnej instytucji mówiła mi, że ma zapas różnych tego typu środków na 10 lat. Musiała wtedy odbierać wszystko, co jej przywożono. I to jest spore zagrożenie. Dlatego trzeba zachować kontrolę nad wydatkami. Osobiście nie jestem dumny, że wydajemy najwięcej na zbrojenia. Ważna jest efektywność, namysł, spójność, kontrola. Zawsze znajdą się ludzie, którzy będą wyciągać ręce po środki, oferując towary bądź usługi mniej wartościowe. W otoczeniu medialnym mamy dużo przykładów z 2020 roku. To jest też czas na refleksję, na powołanie organizacji, niezależnej, szybko sprawdzającej zasadność niektórych wydatków. Dmuchajmy na zimne. Patrząc na kluczowe wartości z tymi wyborami związane, tym bardziej można mieć wątpliwości związane z tyloma debatami.
Młodość i niezależność
Jeszcze jedna, może nieuprawniona refleksja, bardziej związana z przebłyskiem niż dokładną analizą i namysłem. To jedna z kandydatek na prezydenta, osoba młoda, zaangażowana rodzinnie, wykształcona, niezależna zawodowo, znająca kulturę innych narodów. Miły kontrast dla wszystkich pozostałych. Strona merytoryczna, warta dyskusji, synergicznie wsparta uśmiechem, spokojem, ciepłem. Ujmująca osobowość. Zdecydowanie, własne wartości, holistyczne spojrzenie na społeczeństwo. To prawda, że Polacy nie są jeszcze w stanie zaakceptować kobiety, do tego młodej, niezależnej w swoim myśleniu, w roli prezydenta. Poza tym nie da się wygrać wyborów bez odpowiedniego zaplecza politycznego. Ono jest po stronie dwóch dużych partii politycznych, uwikłanych historycznie, personalnie, ze schematycznym myśleniem. Jednak to – z mojego punktu widzenia – najcieplejszy promyk w kampanii wyborczej. To zapowiedź zmian, które przyniesie kolejne pokolenie. Tym bardziej chcę podkreślić znaczenie udziału w wyborach ze strony ludzi młodych, wykształconych, świadomych. Gdyby w USA wybory prezydenta odbywały się wyłącznie wśród studentów, Kamala Harris zostawiłaby Donalda Trumpa daleko w tyle. I to też jest argument przemawiający za inwestowaniem w Polsce w system edukacji. Dla mnie to jaśniejący punkt kampanii w Polsce. Poza zainteresowaniem mediów zgodnie z zasadą – „jest krew, jest temat”. Tutaj nie było krwi. Tutaj były inne wartości. To znak, że niebawem kolejna generacja dokona wyboru właściwej dla narodu drogi. Jedno zastrzeżenie – ta opinia nie oznacza, że to mój wybór, że tak oddam swój głos. Wybory są tajne a zatem moje decyzje są i pozostaną moimi decyzjami. Proszę nie formułować własnych wniosków.
Habemus papam
Tak się akurat złożyło, że moje myśli ujmują obydwa obszary niejako wyborcze, czyli opisane refleksje na temat wyborów prezydenckich w Polsce oraz zmiany generacyjnej w Watykanie. Media były wypełnione różnymi domysłami, kto zajmie miejsce na fotelu papieskim, po odejściu papieża Franciszka. Podawano różne nazwiska, odwoływano się do ekspertów. I oto spore zaskoczenie. Konklawe trwało krótko i wybrano kardynała, który rzadko pojawiał się na listach zamieszczanych w różnych mediach. Okazuje się, że logika wyborów w Watykanie, niewiele ma wspólnego z myśleniem politycznym czy społecznym w sferze świeckiej. W subiektywny sposób podzielę się kilkoma moimi refleksjami. Kościół katolicki to około 1,5 miliarda wiernych. Jednak to nie oni wybierali papieża a formie bezpośrednich wyborów. Wybrało go 133 kardynałów. Być może to schematyczny sposób myślenia – mam na myśli siebie – jednak dla każdej instytucji ważne są dochody, środki finansowe, wpływy, aby mogła skutecznie funkcjonować. I tak też można spojrzeć na instytucję Kościoła. To nic szczególnego – „musisz być silny, aby pomagać innym”. To może być przedmiotem sporu – na ile kwestia wiary jest fundamentem w wyborach (modlitwa, wsparcie Ducha św.), na ile będzie to kwestia pragmatyzmu polegającego na dążeniu do zachowania całości, jedności instytucji, które są kluczowe z punktu widzenia gromadzenia oraz wydatkowania zasobów. Jako naród, możemy to mieć na uwadze. Podziały nas osłabiają. Myślę, że był ktoś w tej instytucji, może zespół, zobowiązany do myślenia strategicznego – co uznaję za właściwe, jeśli tak jest. Akurat w tych dniach (maj 2025), w sferze biznesu, Warren Buffett ogłosił, że przejdzie na emeryturę w wieku 94 lat. Powiedział, że piętnaście lat temu wybrał osobę na swego następcę i przez cały ten okres w niego inwestował. I tak został ogłoszony kolejny prezes, Greg Abel, następca W. Buffetta. A w Watykanie? Na ile było podobnie? Tego nie wiemy i się nie dowiemy. I to popieram. Szanuję prawo do tajemnic. Są tematy, które nie powinny się pojawić w mediach. Być może potrzebujemy takiego podejścia w przygotowywaniu kandydatów na prezydenta, premiera, ministrów. Wiele razy pisałem o tym, aby ustanowić zasady kandydowania do parlamentu, na różne, ważne społecznie funkcje. Zakonnicy, augustianie, po wyborze papieża, mówili z dumą o formacji, o pracy wkładanej w kształtowanie charakteru, wartości. Aby zostać kardynałem, z czynnym i biernym prawem wyborczym, trzeba zostać biskupem, a z czasem awansować jeszcze wyżej. W Polsce jest wielu arcybiskupów, natomiast pięciu kardynałów. Procedury awansowania – nie wiem, na ile to właściwe słowo – są pewnie objęte tajemnicą. A zatem nie wchodzi w rachubę kopiowanie innych rozwiązań, natomiast poszukiwanie własnych, które pozwalałyby na kandydowanie odpowiednim osobom na urząd prezydenta.
I na koniec jeszcze jeden przykład myślenia schematycznego. Amerykanin papieżem. Czy rzeczywiście? Puśćmy wodze niezależnym myślom. Załóżmy, że ktoś urodził się w Polsce. Następnie studiował i pracował dwadzieścia lat w Szwecji. Kolejne kilka lat spędził w Norwegii i Finlandii. A teraz pytanie. Na ile ta osoba jest Polakiem, na ile reprezentuje kulturę Polski, na ile jest reprezentantem kultury nordyckiej. Globalizacja zmienia schematy. Trzeba rozwijać w sobie niezależne, krytyczne myślenie. I tak wróciliśmy do edukacji.