Mogło być gorzej!
Oto opowieść młodej kobiety. Wyszłam za mąż i urodziłam dwoje dzieci. Życie toczyło się swoim rytmem. Byliśmy kochającą się rodziną, wspierającą siebie nawzajem. Jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość, że mąż miał wypadek samochodowy i stracił w nim życie. W czasie jazdy doznał zawału, wypadł z drogi i zginął na miejscu. Nagle, z chwili na chwilę, zostałam sama z dwójką dzieci. Po kilku dniach, wypełnionych porządkowaniem spraw związanych z pogrzebem, zostałam sama z moim bólem oraz cierpieniem. Poprosiłam kolegę z młodości, który skończył psychologię i pracował na uniwersytecie w swojej dziedzinie. Był już po doktoracie i posiadał wysokie kwalifikacje. Spotkaliśmy się w jego gabinecie, za co byłam wdzięczna. Prowadził rozmowę ze mną, korzystając ze swojej wiedzy. W pewnej chwili powiedział, że powinnam wziąć pod uwagę, że dramat mógł być o wiele większy. Pobladłam. Zaczęłam na niego krzyczeć, że nic nie rozumie, że jest bez serca. Straciłam męża! – rozumiesz? Co ty bredzisz o większym dramacie! Wtedy on powiedział. Mogło być przecież tak, że miałby w samochodzie dzieci. Gdyby ów wypadek zdarzył się wtedy, to trzy osoby mogłyby stracić życie. I wówczas dotarło do mnie coś, o czym nie miałam pojęcia. Rzeczywiście, mąż często odbierał dzieci ze szkoły i z nimi wracał do domu. Kiedy, po tym spotkaniu, wróciłam do domu, płakałam ze szczęścia, trzymając dzieci w ramionach. Zrozumiałam, że mam cel, że powinnam się skupić na przyszłości, być silna.
Nasza wędrówka
Po tym doświadczeniu, wspomniane osoby, które się wcześniej spotkały na rozmowie, skupiły się na prowadzeniu badań na temat sposobów wspierania siebie nawzajem w sytuacji różnych trudnych, nawet dramatycznych zdarzeń. W wielu krajach świata, także w Polsce, pandemia powoduje wzrost liczby zdarzeń, które można zaliczyć do trudnych. Taki jest cel tych rozważań – aby podzielić się refleksjami o sposobach kształtowania własnych myśli oraz pomagania innym, kiedy Los nas doświadcza w sposób szczególny. Zasada jest taka, aby cieszyć się życiem, każdą jego chwilą. Nie ma powodów, aby się dręczyć czy też przejmować. Jednak trzeba pamiętać, że droga wędrówki przez życie jest nieodgadniona. Oznacza to konieczność prowadzenia życia uporządkowanego, odpowiedzialnego. Rzeczy ważnych nie należy odkładać na później. Praca zawodowa nie powinna zajmować więcej czasu, niż potrzeba. Istotne jest celebrowanie każdej chwili, w której budowane są relacje z bliskimi – telefon, rozmowa, uśmiech, słowa grzecznościowe. Podobnie się zachowujemy na szlaku – pozdrawiamy siebie nawzajem. Wczoraj jechałem rowerem ścieżką przez las. Na skraju stał mężczyzna z chłopcem. W miarę głośno powiedziałem „dzień dobry”. Dorosły odpowiedział i zwrócił się do chłopca – „co się mówi, Wiktor”. I wtedy chłopiec krzyknął – „ dzień dobry”. „Dzień dobry Wiktor” – zawołałem, odwracając się w stronę chłopca. Nie powinniśmy być „mrukami”, nawet na rowerze. Myślę, że tak mnie jak i Wiktorowi, oaz – pewnie tak było – jego tacie, dodało to energii na cały dzień, podniosło wiarę w dobro świata i ludzi.
Naturalność przede wszystkim
Trudne, nawet traumatyczne zdarzenia odciskają swoje piętno na psychice, nastroju, także zachowaniach ludzi. W przeszłości, żałoba była akcentowana czarnymi strojami, smutkiem, nawet samotnością (w naszej kulturze). W XXI wieku, kiedy życie społeczne i ekonomiczne toczy się w bardzo szybkim tempie, nawet po trudnych doświadczeniach osobistych, wracamy dość szybko do środowiska zawodowego. Niekiedy staje się to kłopotliwe dla otoczenia, z uwagi na brak wiedzy, jak należy się zachować. Ogólne zalecenie jest takie, aby stać na gruncie normalności, naturalności. Wiele razy podkreślałem charakter homo sapiens, wyrastający z potrzeb społecznych, jako najważniejszych. Wsparcie innych osób jest szczególnie potrzebne w chwilach trudnych. W naturalny sposób należy komuś złożyć kondolencje, wyrazy współczucia. Wystarczy to zrobić raz. Największe uznanie ma kontakt osobisty, bezpośredni. Jeśli możliwy jest uścisk ręki, gest przyjaźni, bliskości, to warto go wykonać. W każdych warunkach – na korytarzu, w firmowej kuchni, na parkingu, warto zachowywać się naturalnie. Błędem byłoby unikanie kontaktu wzrokowego, wychodzenie innym wyjściem, unikanie odwiedzania pokoju, w którym można coś zjeść, a w którym jest osoba, która przeżyła dramat osobisty. Osoby, które przeżywają trudny czas, potrzebują wsparcia. I tak należy się zachowywać – z umiarem, delikatnością, dyplomacją. Naturalność, to szanowanie prywatności, chęci bycia samemu. Jednak jest o wiele łatwiej, jeśli pojawią się miłe słowa oraz przyjazne gesty. Warte rozważenia jest komunikowanie się typu – „damy radę”. Liczba mnoga ma tutaj znaczenie. Z tego sformułowania, płynie do podświadomości komunikat – jesteśmy razem, będziemy się wspierać, wspólnie stawimy czoła wszelkim wyzwaniom. Należy natomiast unikać mówienia – „dasz radę”. Jest to przesłanie trudne, mniej przyjemne, zimne – zapowiadające pozostawienie kogoś samemu sobie. Kolejne, stereotypowe zachowanie wiąże się z pytaniem, „co mogę dla ciebie zrobić?” Proszę sobie wyobrazić, że ktoś nam zadaje takie pytanie, kiedy znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Co możemy wówczas powiedzieć? – w zasadzie to nic nie znajdziemy w umysle. Nic nie możesz dla mnie zrobić. Dlatego lepiej zrezygnować z zadawania takiego pytania. Natomiast należy coś zrobić i zaprosić daną osobę do wspólnego spędzenia czasu. Oto kilka propozycji: Upiekłam wczoraj jabłecznik. Zaparzyłam kawę – zapraszam, skosztuj, ocenisz mój wypiek. Idę po pracy do centrum handlowego. Chcę sobie coś kupić. Może pójdziemy razem? Kupiłam film o życiu zwierząt w Afryce. Może wpadniesz po południu do mnie i obejrzymy go razem? W sobotę zaplanowałam wycieczkę rowerową. Będę z dziećmi. Może do nas dołączysz? Wystarczy pomyśleć o konkretnej sytuacji i coś zaproponować. Pomocne może być wysłanie maila, życzeń, wykonanie telefonu. Istotą jest w miarę częste, krótkie, życzliwe zaznaczenie swojej obecności, budowanie relacji.
Ziarno fasoli kiełkuje powoli
Być może wielu z nas, na prośbę nauczyciela, przykryło szklankę wypełnioną wodą kawałkiem gazy i położyło w niej ziarno fasoli. Zadanie polegało na tym, aby obserwować i zapisywać w zeszycie zachodzące zmiany. Pierwszego dnia wydawało się, że nic się nie dzieje. W drugim dniu, ziarno fasoli robiło wrażenie, że jest większe. Trzeciego dnia stało się jakby pomarszczone. W kolejnym dniu, wyrósł maleńki kiełek i kierował się w stronę dna szklanki. Z czasem pojawiły się pierwsze listki, a później rozłożyło się ich kilka.
W podobny sposób radzi sobie mózg człowieka z uporządkowaniem myśli, które zostają nagle zaburzone jakimś wydarzeniem. Dobrze jest zdawać sobie sprawę z tego procesu i cierpliwie czekać na jego pozytywne efekty. Każdy może skorzystać z różnych możliwości profesjonalnego wsparcia (gabinety lekarskie, ośrodki pomocy). Jednak warto wiedzieć, że pewne etapy, jak kiełkowanie, następują stopniowo, powoli, jeden po drugim. Umysły przygotowane radzą sobie ze wszystkim lepiej. Stąd sens spojrzenia na owe stany, które są naturalne dla człowieka. Czas oraz intensywność ich trwania są indywidualnie uwarunkowane. Ze wszystkim damy sobie radę. Corocznie, po zimie, następuje wiosna. I tak jest też w naszych umysłach – z czasem kiełkuje nowa rzeczywistość. Niczego nie trzeba przyspieszać, niczego nie należy się wstydzić. Tak jest. Trzeba akceptować naturalność. To jest postępowanie właściwe.
Trudne zdarzenie wytrąca człowieka z równowagi. Staje się wstrząsem i wywołuje szok. Uczucia żalu, rozpaczy, mieszają się z gniewem, także z lękiem. Mamy naturalne wyposażenie – łzy – które pozwalają rozładować napięcie. Akceptacja natury, to lepsze rozwiązanie niż sztuczne zachowania. Nie ma powodu, aby się wstydzić płaczu.
Kolejne emocje wiążą się z niedowierzaniem, chęcią zaprzeczenia sytuacji. Życie ulega dezorganizacji, pojawiają się uczucia pustki. Dalej człowieka owładnie smutek, osamotnienie, bezsilność, także drażliwość. Trzeba przełknąć uwagi, nawet przykre słowa, wypowiedziane w takim stanie. W 1969 roku, jako student, odbywałem praktykę w Fabryce Maszyn Żniwnych w Lublinie. Moim opiekunem był kierownik działu planowania. Raz mi powiedział wierszyk, który zapamiętałem na całe życie. Tutaj przytoczę tylko jeden fragment – „gdy cię przyjaciel zrani, przebacz przekonany, ze sam cierpi – inaczej nie zadałby rany”. Cała mądrość tej sytuacji jest w tym zawarta. Wraz z upływem czasu, pojawia się ukojenie, dostosowanie do sytuacji. Następuje odnowienie kontaktów, pojawiają się też nowe kontakty. Łatwiej wtedy wspomina się przeszłość (np. zdjęcia, filmy), jednak coraz śmielej się spogląda w przyszłość. Z czasem strata zostaje zaakceptowana. Dana osoba powraca powoli do codzienności, stawia sobie nowe cele, z nadzieją patrzy w przyszłość, odzyskuje radość życia. W literaturze jest wiele przykładów, w których osoby, które doświadczyły traumy, piszą o swoim szczęściu, radości życia, zaangażowaniu dla innych, w proces budowania lepszego świata. Niekiedy jest to niezwykle budujące, kiedy osoba, np. na wózku inwalidzkim, z entuzjazmem opowiada o radości życia, o planach angażowania się w pomoc dla innych. Nie wraca już do wypadku, który spowodował takie skutki.
Nasze życie toczy się swoim rytmem. Wiążą się z tym różne pytania, na które nie mamy odpowiedzi. Są zdarzenia, całkowicie od nas niezależne. Wiele razy pisałem o tym, aby uważać na to, na co mamy wpływ. Jednak na niektóre zdarzenia nie mamy wpływu. Każdy ma prawo do własnej wersji świata, własnej interpretacji. Osobiście nie wierzę w istnienie wyrafinowanych teorii spiskowych. Nie zgadzam się także z tym, że wszystko zostało „na górze” zaplanowane, rozpisane. Nikt nie zaplanował dla nikogo walki na linii frontu w czasie obydwu wojen światowych. Nikt nie zaplanował szykanowania nikogo, kto pisze lewą ręką. Wędrując ścieżką, która nazywa się życie, to my odpowiadamy za siebie, za wspieranie innych, kiedy doświadcza ich los, trauma, trudne zdarzenia. Ze wszystkim, będąc razem, w szacunku i życzliwości, sobie poradzimy.