Okładka a treść książki
Rosiczka wabi owady lepką substancją umieszczoną na swoich liściach, zapewniając sobie niezbędne do życia składniki, rozpuszczając ciało ofiary. Kwiat wygląda przepięknie, wydzielina roztacza kuszący zapach i nieświadomy niczego owad wpada w śmiertelną dla siebie pułapkę. Podobnie bywa ze słowami, terminami, które mogą przyciągać uwagę, natomiast skrywać zagrożenia dla człowieka. Przykładem może być slogan „cukier krzepi”, zachęcający do spożywania produktu. W czasie wojny zdarzało się, że kostka cukru ratowała komuś życie, natomiast nadmiar cukru w diecie prowadzi do nadwagi, do choroby. Podobnie może się zdarzyć, kiedy kupujemy książkę, kierując się tytułem oraz okładką. To wprowadzenie do refleksji na temat nowego przedmiotu w szkołach, a mianowicie „edukacji zdrowotnej”. Termin jest bardzo obiecujący. To sytuacja, w której ktoś z nadwagą stanie przed lustrem wyszczuplającym i spojrzy na swoje odbicie. Wzrasta pewność siebie a zarazem maleje motywacja, aby się więcej ruszać czy zmieniać dietę. Wyszczuplające lustro skutecznie kłamie. W dyskusjach toczonych na łamach wielu mediów (na łamach a może na kodach zero – jedynkowych w przestrzeni wirtualnej?), podkreślana jest siła i moc terminu „edukacja zdrowotna”. Przedstawiciele rządu są zachwyceni, jak to pięknie brzmi, jakie to jest ważne, potrzebne, jak to nas zmieni. Głosujemy za tym programem, jednak musi on być wolny od ideologii – twierdzą niektórzy politycy. I oto prosta kwestia – za jakim głosujemy programem, jaką ideologię mamy na myśli? Pani minister zachwala program, chwali jego głębię, zachwyca się jego ozdrowieńczym wpływem na naród, tymczasem niewiele wiadomo, jakie obejmuje on treści oraz w jaki sposób ma być realizowany. Nikt nie zdefiniował właściwie problemu, natomiast zaproponowano rozwiązanie – rodzice będą decydować, na ile dzieci będą uczestniczyć w zajęciach. Skoro kompetencje przyszłości, w dobie AI, mają dotyczyć myślenia krytycznego, to mamy bardzo dobry przykład do wspólnej refleksji. Program – jak wynika z wypowiedzi rządu, jest efektem pracy ekspertów. Treści zawarte w programie mają być oparte na dowodach naukowych, na wiedzy. Jakie jest zatem uzasadnienie, aby o wyborze przedmiotu decydowali rodzice? Są jeszcze inne argumenty – to dzieci mają przekonać rodziców, aby oni wysłali je na lekcje z tego przedmiotu. To jest wbrew logice, to urąga krytycznemu myśleniu. Analogicznie rozumując, to rodzice będą decydować, na ile posłać dziecko do szkoły!? A państwo jak na to spojrzy? Jak zrealizuje wspólny interes, dotyczący obowiązkowej edukacji dzieci na etapie szkoły podstawowej? Popełniamy błąd w myśleniu, w komunikowaniu się ze społeczeństwem, w podejmowaniu działań na rzecz dobra wspólnego używając takich argumentów. Sam jestem zwolennikiem wprowadzenia takiego przedmiotu, bowiem jest on nastawiony na przyszłość, na zwiększanie szans na podejmowanie właściwych z punktu zdrowia fizycznego i psychicznego decyzji. Byłbym za tym, aby otworzyć szerszą dyskusję, spokojną, rzeczową, nad wypełnieniem treścią tej nazwy – edukacja zdrowotna.
Edukować czy nie edukować? – bzdurne pytanie
Kurczak, po wykluciu się z jajka, instynktownie wie, że ma zbierać nasiona, skubać trawę. Człowiek potrzebuje wielu lat, aby poznać zasady porozumiewania się, reguły matematyki, zdobyć prawo jazdy. Gatunek homo sapiens przejął kontrolę nad zwierzętami, bowiem rozwinęła się w mózgu kora nowa, która pozwala uczyć się różnych rzeczy jak też wymyślać nowe narzędzia, metody badawcze, zmieniać otoczenie. Zatem edukacja jest fundamentem dobrostanu, której ludzie zawdzięczają tak wysoką, dotąd nie znaną, jakość życia. Szkoda energii na dyskusję, na ile edukacja zdrowotna jest potrzebna. Jest potrzebna i już! A teraz postawmy pytanie ważne – czego ma dotyczyć? Kto będzie ją prowadził? Kiedy patrzę na zdjęcie R. Oppenheimera (projekt Manhattan), z papierosem w ustach, kiedy oglądam filmy z drugiej połowy XX wieku, to stawiam sobie pytanie, kto odpowiada za budowanie wzorców palenia papierosa za papierosem? A dalej reklama gier nazywanych w Polsce terminem „Totalizator sportowy”. Tutaj państwo ma monopol. Na co? Na budowanie obiektów sportowych czy łudzenie ludzi fikcyjnymi wizjami wygranej, która może ich doprowadzić do ubóstwa? Dlatego trzeba zachować dystans do terminu „edukacja zdrowotna”, natomiast skupić uwagę na dyskusji dotyczących treści, programu, sposobu edukowania uczniów. Opowiadam się za wiedzą opartą na dowodach. Jednak nie można ignorować tego, co nazwano tłem społecznym, czyli szeroko rozumianą kulturą danego narodu. Wiedza ekspertów jest ważna, jednak niewiele da się osiągnąć bez akceptacji, zaangażowania społecznego. Przytoczę tutaj przykład, który nazwano „mądrość tłumu”. Otóż proszę przenieść się do epoki, kiedy nie było wag. Jak oszacować, ile waży wół, który pojawia się na targowisku? Kiedy się zapyta kilkadziesiąt osób ile on waży, a następnie wyciągnie z tego średnią, to z reguły uzyska się dość dokładną wielkość. W tym sensie piszę o mądrości wspólnej w odniesieniu do treści, która ma wypełnić przedmiot edukacja zdrowotna. Dzisiaj podpisywałem się na liście poparcia dla kandydata na prezydenta. Każdy z nich ma zebrać sto tysięcy podpisów. Ileż to zajmie czasu, energii – tych co podpisują oraz tych co te podpisy zbierają, później liczą. Czyż nie sensowniej byłoby, aby tę energię wykorzystać do rozmów, dyskusji, na temat tego, jakie treści powinny się pojawić w ramach nowego przedmiotu? Wiem, że nie jest to proste, natomiast jeśli się zdefiniuje problem, to wtedy znajdzie się jego rozwiązanie (jasne, nie zawsze – patrz Strefa Gazy). Taka społeczna, szersza dyskusja, byłaby szansą na bardziej powszechną edukację zdrowotną Polaków. Myślę, że każdy z nas ma własne wyobrażenia na temat treści, które będą stanowiły wypełnienie programu. Sam mam raczej mgliste pojęcie o tym, bardziej polegając na emocjach związanych z brzmieniem nazwy. Wspólnie pracując nad wypełnieniem programu, lepiej go rozumiemy i akceptujemy zasady wdrażania.
Edukacja zdrowotna na usługach produktywności
A teraz skupimy uwagę na biznesie – to ważny dla mnie temat, jako dla ekonomisty, co też nie jest jednoznacznie zdefiniowane (stanowisko – starszy ekonomista w firmie). Przypnijmy sobie skrzydła Ikara i wzlećmy w krainę szczęścia. Oto przypadek pracownika, który był zatrudniony od 21 do 65 roku życia w firmie. Nie miał nawet jednego dnia zwolnienie lekarskiego. Żadnej depresji, wypalenia zawodowego. Dobre relacje w rodzinie, kontakty towarzyskie, zaangażowanie w społeczności lokalnej. Po przejściu na emeryturę, nadal prawie nie korzystał z pomocy medycznej. Odszedł w wieku 96 lat. Odżywiał się zdrowo, był aktywny fizycznie, dbał o dobrostan psychiczny. Spójrzmy na ten idealistyczny przypadek z punktu widzenie produktywności oraz kosztów społecznych. Dla przedsiębiorstwa jest to wymarzona sytuacja z punktu widzenia produktywności. Ani jednego dnia zwolnienia lekarskiego, zaangażowanie w realizację zadań, inspiracja dla innych pracowników, zadowolenie osobiste. Ten szczególny przypadek może być inspiracją dla przygotowania oraz wdrażania własnych programów edukacji zdrowotnej w przedsiębiorstwach. Być może byłaby to droga do formułowania wniosków dla szerszego grona, w tym dla programów szkolnych. W przedsiębiorstwach łatwiej można takie rozwiązania wprowadzać i czerpać z nich korzyści oraz doświadczenia, zgodnie z przytaczaną tutaj zasadą – „modyfikuj, nie krytykuj”. Chociaż cele biznesu są jednoznaczne, zwłaszcza w koncepcji systemu kapitalistycznego, to także i w tym obszarze następują zmiany. To społeczny wymiar biznesu, to społeczne jego zaangażowanie. A zatem, w XXI wieku, ewolucja przedsiębiorczości polega na łączeniu produktywności ze społecznym zaangażowaniem.
Pobocznym wątkiem tej problematyki może być kultura krajów z obszaru Europy, gdzie od dawna istnieją tradycje racjonalizowania zachowań, w odniesieniu do zdrowia. To Hipokrates i Galen z odwołaniem do natury, jedzenia, powietrza, słońca, wody, ruchu, to tradycja postu opisywana w Biblii i wdrażana w chrześcijaństwie a także innych religiach, to dieta śródziemnomorska a także igrzyska olimpijskie. W tym zakresie społeczeństwo USA ma sporo do nadrobienia. Inwestycje czynione w edukację zdrowotną w Polsce mogą budować długofalowo istotną przewagę Europy nad USA. Rozpoczęliśmy dyskusję na bardzo ważny temat i powinniśmy dokładać wysiłków, aby to konsekwentnie, systematycznie realizować. Cieszyć może fakt, że są w Europie kraje (np. Norwegia, Finlandia, Dania), w których zgromadzono dużo oryginalnych doświadczeń, związanych z poszczególnymi aspektami edukacji zdrowotnej. Rozmawiając na temat edukacji zdrowotnej jesteśmy we właściwym miejscu, czynimy to w dobrym czasie.
Zasiejesz – zbierzesz
Grupa zbieraczy, szukając sposobów ulepszania sobie życia zauważyła, że zasoby żywności będą większe, jeśli sama zasieje ziarna w ziemi, zamiast czekać na to, co zrobi wiatr albo zwierzęta. Mając dostęp do żywności, do tego przetwarzając ją z pomocą ognia, następował rozwój kory nowej a to owocowało wytwarzaniem coraz lepszych narzędzi. I tak też należy spojrzeć na kwestię edukacji zdrowotnej. Wiemy, jak istotne znaczenie mają obrazy wdrukowane, związane z najwcześniejszymi latami życia ludzkiego. To dość duże uproszczenie, które ma skupić uwagę na złożonej kwestii, jaką jest rozpoczęcie edukacji zdrowotnej. Aby rozwiązywać problemy, należy je dzielić na mniejsze, bowiem niczego się nie zmieni, chcąc zmienić wszystko, i to od razu. Zastanawiamy się nad edukacją zdrowotną w szkołach. Są eksperci, którzy – pewnie spierając się ze sobą – potrafią uzyskać konsensus, jakie treści należy kierować do uczniów, będących w określonym wieku. Tutaj nic więcej nie napiszę, bowiem nie mam kompetencji. Pamiętam z lektury książek o uczeniu się mózgu, że gramatyka w nauczaniu języka może być zrozumiała dla dzieci dopiero na pewnym etapie życia, dlatego nikt o niej nie mówi w pierwszej klasie. Są kraje, w których nie wolno dzieciom odbijać piłki głową, jeśli nie mają ustalonej liczby lat. I są już kraje, które zabraniają używania mediów społecznościowych osobom młodszym niż 16 lat. A zatem – to wymaga rozmów dla zbudowania programu opartego na dowodach w odniesieniu do treści oraz harmonogramu realizacji. Wszystko jest do ustalenia. Pod koniec stycznia 2025 roku papież Franciszek zaproponował, aby Wielkanoc była obchodzona we wszystkich kościołach chrześcijańskich w tym samym czasie. To piękny przykład wprowadzania zmian uznanych za logiczne, opartych na racjonalności. W moim przekonaniu, pora siania, w odniesieniu do edukacji zdrowotnej, to inwestowanie w mózgi od najmłodszych lat, aby poszerzać ścieżki połączeń neuronów w zakresie nawyków pielęgnowania własnego zdrowia. Nie mam złudzeń, że po jakiejś lekcji np. w szóstej klasie, dzieci, młodzież od razu zmieni swoje nawyki. Jednak wielu z nich zapamięta, aby obserwować swoje ciało i psychikę, aby reagować z wyprzedzeniem, jeśli pojawią się sygnały ostrzegawcze. Jeśli będzie wiedza, wówczas w odpowiednim czasie pojawi się zrozumienie.
Nauczycielu – najpierw się naucz!
Z czasów szkoły średniej pamiętam przysłowie „medice, cura te ipsum”, czyli „lekarzu, ulecz się sam”. Odwołam się do tego powiedzenia w innym sensie niż użył tego św. Łukasz Ewangelista. Mam już za sobą trzy ćwiartki życia, byłbym w bardzo trudnej sytuacji, gdyby mi ktoś zaproponował prowadzenie zajęć, lekcji, na temat edukacji zdrowotnej. To być może jeden z najtrudniejszych przedmiotów do prowadzenia. Wymaga interdyscyplinarnej wiedzy a zarazem doświadczenia. W szkole średniej, nauczyciel wf-u zaimponował mi na pływalni. Uczył nas pływania. Pokazał kilka stylów. Byłem pod wrażeniem, jak pokonał basen stylem motylkowym. Kilka lat temu spotkałem go na stacji benzynowej – miał pewnie 90 lat. A teraz inny przypadek – rozmowa z dietetyczką, która miała około 20 kg nadwagi. Więcej się z nią nie spotkałem. Oto moje argumenty, dotyczące nauczania przedmiotu edukacja zdrowotna. Przygotowanie nauczycieli to kluczowa kwestia. Być może od tego należy zaczynać, i to na długo przed wprowadzeniem przedmiotu do szkół. Wiem, że najpierw sam musiałbym się nauczyć, zanim bym się podjął uczenia kogokolwiek innego. A teraz drugie, dużo ważniejsze pytanie. Ono też się wiąże z przysłowiem łacińskim – „verba docent, exempla trahunt” – słowa uczą, przyklady pociągają. Postawię kilka pytań – na ile nauczyciel tego przedmiotu może być osobą palącą papierosy? Co będzie z autorytetem nauczyciela, jeśli uczniowie zobaczą go w McDonaldzie? Jakie BMI jest właściwe dla nauczyciela, który prowadzi taki przedmiot? Na ile osoba, która uprawia boks może być nauczycielem treści w edukacji zdrowia? Nie mam odpowiedzi na te pytania. Szanujemy matematyka, fizyka, ekonomistę, którzy są profesjonalistami, uczącymi swoich przedmiotów. Jak natomiast mamy podchodzić do nauczyciela, który prowadzi przedmiot edukacja zdrowotna? Tutaj nie ma potrzeby prowadzenia debaty publicznej, natomiast ważne byłoby opracowanie kodeksu w ramach tej grupy zawodowej. Sądzę, że dość jednoznacznie wypowiadam się na temat wagi tego przedmiotu. To istotne, piękne, wyprzedzające epokę przedsięwzięcie. Jednak komunikacja, że jest to zastąpienie innego przedmiotu, o wychowaniu do życia w rodzinie, jest uproszczeniem. Komunikując, że edukacja zdrowotna ma zastąpić wychowanie do życia w rodzinie spłyca, upraszcza tę ważną problematykę. Byłbym za tym, aby ten przedmiot traktować jako nowe wyzwanie zamiast jako zastąpienie innego przedmiotu. To są ważne wartości – unikatowe, oryginalne. Lepiej, aby nie były łączone z innym przedmiotem. To oczywiście także może być polem do wymiany poglądów. Mam nadzieję, że przedsiębiorstwa, także inne organizacje, pokażą efekty wprowadzania idei edukacji zdrowotnej do praktyki życia społecznego. Na tych wzorcach będzie wówczas możliwe doskonalenie takiego przedmiotu w szkołach. Byłbym rad, gdybyśmy, w większej liczbie, jako dorośli, włączyli się w propagowanie idei edukacji zdrowotnej w naszym otoczeniu. A wspólne dyskusje, rzeczowe rozmowy, mogą temu służyć.
Edukacja państwa
W jaki sposób wprowadzać wzorce edukacji zdrowotnej w otoczeniu, w którym biją po oczach witryny sklepów alkoholowych, na szeroką skalę są promowane różnorodne leki bez recepty a państwo opieką monopolistyczną otacza hazard? Polska ma określone dziedzictwo kulturowe, funkcjonują różne stereotypy (np. wesele bez alkoholu – ale po co?) i trudno to zmienić z dnia na dzień. Jednak państwo stoi przed trudnymi decyzjami i nie uniknie ich podejmowania. Wiem, że używki są źródłem dochodów dla budżetu państwa. Jednak i tutaj potrzebne są dyskusje – i to wspólne, społeczne. Być może część osób zagłosuje na partię, która w swoim programie będzie miała cele powiązane z edukacją zdrowotną – np. ograniczanie liczby sklepów z alkoholem, konfiskata samochodów prowadzonych przez pijanych kierowców, kontrola usług szamańskich. Państwo może korzystać z wielu narzędzi pozytywnego oddziaływania na społeczeństwo. Aby to czynić, potrzebny jest program „edukacji zdrowotnej” w innym odniesieniu, a mianowicie w odniesieniu do organów państwa. Z ogromnym dystansem spojrzałem na pierwsze decyzje D. Trumpa – wycofanie się z współfinansowania WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) oraz obwieszczenie światu, że w USA są wyłącznie dwie płcie. Nie wiem, po co D. Trump finansuje badania naukowe, skoro sam wszystko wie najlepiej? Tak, to jest bardzo złośliwe. Być może będzie dla kogoś bodźcem do krytycznego myślenia. Mam nadzieję, że w Polsce będziemy pionierami, jak kiedyś w pracach nad konstytucją i odpowiednio holistycznie podejdziemy do prac nad tworzeniem i wdrażaniem oryginalnych założeń programów edukacji zdrowotnej. Jestem orędownikiem takiego działania i chętnie się w nie angażuję, zaczynając od tego wpisu.
Coś bardzo miłego na koniec
Kilka dni temu, 22 stycznia, otrzymałem od mojej Wnuczki, Majki, wzruszającego maila. Napiszę o jego treści swoimi słowami. Dzisiaj jest „dzień dziadka” – napisała. Wiem, że nie lubisz tego słowa, nie akceptujesz tego dnia. A zatem nie piszę z tej okazji ze zdawkowymi życzeniami. Korzystam jedynie z okazji, aby podziękować za wszystko, co dla mnie, dla nas czynisz. Doceniam, że przysyłasz mi najnowsze publikacje, które możemy przeczytać. Dzielisz się swoimi refleksjami na temat wyzwań, które stają przed nami. Tak to odebrałem – faktycznie, ten dzień jest dla mnie sztuczny, termin bardzo trudny do zaakceptowania. Nie będę tego rozwijał. Mogę Wnukom podziękować za wyrozumiałość. Natomiast napiszę, że przytoczone słowa są najwyższą nagrodą i najwyższym wzruszeniem – nie tylko dla mnie, dla każdego z nas. Wsparcie duchowe ma swoją moc! Bardzo dziękuję!

Edukacja zdrowotna
27 stycznia 2025