Nadawanie sensu

22 marca 2025

Wiem, o czym śnię
Być może ktoś raz usłyszał, tylko raz, powiedzenie „codziennie jabłko wieczorem a unikniesz kontaktu z doktorem” i zapamiętał to na zawsze. Taka jest siła rymów i do niej dzisiaj nawiązuję, w tekście ważnym dla nas, ludzi, a dotyczącym odpowiedzi na pytanie o sens istnienia, życia. Gdyby ta rymowanka była prawdziwa, wówczas moglibyśmy zrezygnować z kształcenia lekarzy. Wystarczyłoby jedynie pamiętać o poprzedzeniu wieczornego nawyku mycia zębów, skonsumowaniem jednego jabłka. Na pewno jest ono korzystne dla zdrowia, chociaż nie wiadomo, czy akurat spożywane wieczorem.
Użyłem zatem świadomie „wiem o czym śnię”, aby ułatwić skupienie uwagi na celu, na sensie. Skorzystałem jedynie z rymu, traktując słowo „śnię” jako przemyślane postawienie celu, nadawanie sensu funkcjonowania samemu sobie, rodzinie, zespołowi, w którym pracujemy zawodowo. To trudne, jednak ważne, aby z wyprostowaną sylwetką, błyskiem w oku, kroczyć ścieżką o nazwie moje, nasze życie. Jeśli potrafisz przewodzić sobie samemu, wziąć odpowiedzialność za siebie, sprawdzisz się w roli lidera – tak w odniesieniu do rodziny, jak również współpracowników. Świadomie podkreślam kontekst rodziny, aby inspirować do myślenia o sobie w perspektywie wiedzy opartej na dowodach. Jesteśmy gatunkiem społecznym i powinniśmy wiedzieć, że tak będzie przez setki lat, bowiem ewolucja to procesy zajmujące tysiące lat. Zagrożeniem dla każdego z nas jest osamotnienie. Rano, wychodząc z domu, możemy zauważyć śnieg i lód na chodniku. Konkretne zjawiska uruchamiają nasze zmysły i możemy reagować. Natomiast trudno zobaczyć zagrożenia, które są za linią horyzontu. A tam może się czaić osamotnienie. Naszymi rozumami, jesteśmy zdolni do krytycznego myślenia, a zatem warto świadomie myśleć o przyszłości. Dodam tylko, że termin rodzina niechaj będzie ogólnym pojęciem, pod którym rozumiem zarówno związki formalne jak również zobowiązania ludzi do dotrzymania danego sobie słowa bez formalnego aktu. Istota to budowanie, pielęgnowanie związków z bliskimi. Ani trawa nie rośnie sama, ani związki nie tworzą się same. Są w naszych rękach.
Jak z powodu Chruszczowa, Amerykanów rozbolała głowa
Kiedy prezydenci wracali z Jałty, ich myśli pewnie były już nakierowane na przyszłość, na wyścig zbrojeń między zwycięzcami, dominacją w Kosmosie. Amerykanie pokazali swoją pozycję, niszcząc bombą atomową dwa miasta w Japonii. I oto nagle, po kilku latach, przybiła ich wiadomość, że Rosjanie dokonali udanych prób rakietowych. Najpierw w Kosmosie pojawił się pies Łajka, a nieco później, Jurij Gagarin, pierwszy człowiek. Z pierwszego miejsca na podium spadł cały, amerykański naród. Rosjanie świętowali na Kremlu, na ulicach, w domach. Prezydent John Kennedy stanął przed wyzwaniem, aby podnieść własnego ducha oraz ducha narodu. Jak to zrobić – ano pokazać cel, nadać sens każdej chwili życia i to każdej osobie w całym narodzie.
Byłoby ciekawe, jakie toczyły się wtedy rozmowy, kto się w to angażował, jakie rozpatrywano argumenty, warianty, jak modyfikowano pojawiające się pomysły. Jaka była w tym rola polityków, socjologów, psychologów, ekonomistów. Na ile aktywny był w tym wszystkim prezydent John Kennedy, a na ile pomysłodawcami były inne osoby. Ważny jest natomiast efekt końcowy, którym była skierowana do społeczeństwa amerykańskiego informacja. Prezydent powiedział na początku lat sześćdziesiątych, że do końca tego dziesięciolecia, Amerykanie wylądują na Księżycu i pierwszy człowiek z USA postawi tam stopę. Poinformował rodaków, że nie poleci na Księżyc jeden człowiek, lecz poleci tam całe społeczeństwo amerykańskie. A zatem, to nasz wspólny cel – wszystkich Amerykanów. Wszyscy Amerykanie odpowiadaj ą za to, aby zdobyć księżyc.
Co znaczy wskazanie celu, sformułowanie sensu, to pokazały informacje statystyczne. W kolejnych latach wzrosła produktywność w gospodarce, innowacyjność, przedsiębiorczość. Odnotowano wzrost poziomu PKB. Wzrosła wydajność pracy. Zmniejszyła się liczba rozwodów. Spadła liczba alkoholików. Na pewno dałoby się poszukać także wielu innych efektów tego wezwania, aby to całe społeczeństwo wylądowało na Księżycu. Wszystkich zjednoczyła wspólna droga do celu. Warto mieć to na uwadze zarządzając własnym życiem, organizacją, narodem.
Zastanawiać może nas wiedza o naturze ludzkiej oraz ignorowanie oczywistych zasad w zarządzaniu państwem. Urodziłem się po wojnie, jednak w opowieściach rodzinnych czułem siłę idei, którą był projekt Eugeniusza Kwiatkowskiego, związany z celem – Polska buduje okno na świat, czyli port w Gdyni. Wujek mi opowiadał, jak przekazali część swego majątku rodzinnego na ten projekt. Sformułowanie celu, wskazanie sensu to jak uruchomienie podmuchów na skrzydła narodu. To przesłanie, które wyzwala energię, wydobywa zaangażowanie, daje moc działania. Slogan w Wielkiej Brytanii o ponownym przejęciu kontroli czy D. Trumpa, o uczynieniu Ameryki znów wielką, nie mają w sobie mocy. Dają błędne wyobrażenie, że coś się stanie samoczynnie, bez zaangażowania, wspólnego wysiłku. Poza tym brzmią abstrakcyjnie, mało konkretnie. Zachęcają, aby usiąść w cieniu i czekać, aż coś nadejdzie. Manna z nieba spadła raz i do tego jest to zawarte w opowieści, nie wiadomo, czy prawdziwej.
Marnują energię konie, zaprzęgnięte po przeciwnej wozu stronie
Bywa, że w Polsce echem odbijają się słowa o nadprzyrodzonych cechach narodu. To zaprzeczenie słów zawartych na początku. Powinniśmy wiedzieć, o czym śnimy. W 2025 roku nie powinniśmy mieć wątpliwości, jakie powinny być nasze cele oraz jak zdefiniować sens narodowy. Chiny – 1,5 mld mieszkańców, USA – 340 mln, Europa – 450 mln, Rosja – 140 mln, Polska – 38 mln z tendencją malejącą. Nasze cele i sens istnienia to braterstwo z Europą. W 2004 roku wywalczyliśmy szanse, aby wspólnie budować swoją pozycję w świecie. Ktokolwiek sądzi, że mamy cokolwiek do zaproponowania samodzielnie, jest głęboko nieuczciwy. Ważna jest dla nas współpraca w Unii, ale też zasadne jest postawienie własnych celów, pokazanie sensu. Popełniamy błąd, koncentrując się w skali powszechnej na rozliczeniach. One, jak cukier organizm, osłabiają moc społeczeństwa. To należy zostawić grupie fachowców z obszaru sprawiedliwości, natomiast energię społeczną skierować na wspólne działania. Potrzeba nam lidera, zespołu, który – jak kiedyś J. Kennedy, M. L. King czy M. Gandhi, wskaże cel oraz sens dla wszystkich. To osobny, niezwykle ważny temat. Mam w głowie różne pomysły, którymi się podzielę w osobnym wpisie.
Potrzebna lidera charyzma, nie zaś Nikodem Dyzma
W odniesieniu do sfery biznesu, najwyżej ceni się liderów charyzmatycznych. Jest to – charyzma – cecha rzadka, trudna do precyzyjnego zdefiniowania. Chociaż można znaleźć oferty kursów, ćwiczenia, zdobywania charyzmy, to osobiście jestem sceptyczny. Skłaniam się ku tezie, że są to cechy wrodzone, a zatem trudno je wykształcić na kursach. Można jednak skutecznie zarządzać zespołem, nie mając zdolności charyzmatycznych, a koncentrując się na pokazywaniu celu oraz nadawaniu sensu. Lider, bowiem to będzie jego domeną, powinien, z wyprzedzeniem, planować i wskazywać cele, niezbyt odległe, natomiast ważne, ambitne, realistyczne. Kluczowe znaczenie ma nadawanie sensu, wyrastające z przyjętych oraz wdrożonych wartości. Konieczne jest uświadomienie tego sobie a następnie komunikowanie zespołowi. Marek Aureliusz pisał, że dobrze mieć zajęcie ważne, związane z pasją, aby łatwiej wykonywać różne obowiązki. Sens, jego świadomość, poczucie, wiąże się z przypominaniem, aktualizowaniem, dostosowywaniem do zmian. Lider ma w swoim ręku narzędzia, z których korzysta, aby wzmacniać moc w sobie oraz w innych. Urzekła mnie praca w edukacji wyższej i pozostaję na tej ścieżce 55 lat. Ucząc innych, uczymy się sami. Poczucie sensu odpycha inne bieguny, jakimi są depresje czy wypalenie zawodowe. Jednak skuteczność zależy także od formułowania i osiągania celów. Powinny być one planowane w krótszym horyzoncie. Jako szef zespołu, dwa razy w roku organizowałem spotkania, w terenie, w lesie, gdzie tworzyliśmy plany działania na semestr a także wytyczaliśmy dalsze kierunki badan i rozwoju. Tak realizowaliśmy zadania, które na zawsze wpisały się w nasze serca i umysły. Zbudowaliśmy miejsce, w którym rozwijały się badania z zakresu marketingu. Z nami, naszymi działaniami, łączono aktywność w zakresie marketingu farmaceutycznego. Piszę o tym, jedynie w kontekście inspiracji dla praktycznego charakteru własnych działań w biznesie. To ma być jedynie inspiracją do własnego myślenia dla każdego, komu bliska jest praca w biznesie. Zakończę ten fragment opinią, którą usłyszałem od członka zespołu po prawie 20 latach od tamtego zdarzenia. Po kilku godzinach pracy nad koncepcją, wybraliśmy się na spacer – 10 km, w pętli, przez las. Nawet tego nie pamiętałem, ale przypomniała mi jedna z osób. Każdemu, przed wyjściem, ręczyłem mała siatkę po to, aby wkładać napotkane w lesie śmieci. Usłyszałem, że było to niezwykłe, ważne, dopełniające sens naszej pracy zespołowej. Taka drobna rzecz, a została zapamiętana.
Do Rzymu – buon viaggio – obrazy wystawia Caravaggio
Nasze życie jest jak piękny warkocz, w którym splatają się różne elementy. Poza pracą, istnieją także relacje rodzinne, domowe. Wspomniałem wcześniej o ich znaczeniu – z mojego punktu widzenia. Proponowane podejście można sformułować inaczej – nie musimy o nie (relacje) dbać, lecz chcemy o nie dbać. Jako osoba dorosła, bierzesz na siebie odpowiedzialność za relacje, za dobrostan rodziny, partnera, bliskich – niezależnie od sytuacji przez nas nazywanej. Schemat jest taki sam – sens i cel. W tytule tego fragmentu nawiązuję do wystawy w Rzymie. To oczywiście przykład, subiektywny. W pierwszej połowie 2025 roku zorganizowano tam wystawę prac malarza M. Caravaggio. Kilkanaście lat temu widziałem ją w Madrycie. Celowo tam pojechaliśmy, aby ja zobaczyć z uwagi na szczególny styl tego malarza. Sam niekiedy myślę o tym, skąd ten mój zachwyt nad tymi ciemnymi, mrocznymi obrazami, skoro jestem optymistą, lubię słońce i wiosnę. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Natomiast refleksja jest taka, aby formułować wspólne cele. Właśnie wyjazd do Rzymu na wystawę obrazów Caravaggio może być jednym z nich. Ludzi, rodzinę, łączy wspólny cel – wybrany i uzgodniony. Może to być wyjazd na wakacje letnie czy zimowe. Może to być wspólne wyjście do opery, teatru, do kina, na zapowiadany film. Może to być okazja sadzenia drzew, wspólnej zabawy karnawałowej. Rzecz w tym, aby świadomie to planować oraz organizować. Odpowiedzialność to nadawanie kierunku, myślenie z troską o wszystkich, wyznaczanie celów. Aby miało to charakter bardziej inspiracyjny, to mogę napisać o miodobraniu. To dzień, kiedy spotykamy się razem, przy wirowaniu miodu oraz jego degustacji. Rzecz w tym, aby myśleć o sposobach bycia razem, dostrzeganiu sensu i radości w osiąganiu wspólnego celu. Nic nie dzieje się samo z siebie. Mamy mózgi i umysły, które mogą nam służyć. To daje tez inne efekty – trzyma depresje oraz wypalenie zawodowe na dystans. Trzeba jedynie być autentycznym, unikać schematów, bycia płytkim. Także bliscy potrzebują wsparcia lidera. Możesz nim być. Albo inaczej – chcesz nim być.
Nikt tobie lepiej nie poradzi niż gwiazda, która cię prowadzi
Społeczeństwa są tak silne jak wyedukowane, ułożone, rozsądne są pojedyncze osoby. To podstawa funkcjonowania narodu, społeczności lokalnych. Polska może być zadowolona, że ma – na tle Europy – wysokie wskaźniki wykształcenia. Mamy w kraju dużą liczbę osób z wykształceniem wyższym. Interesujące jest to, że więcej kobiet ma dyplom uczelni wyższej niż mężczyzn. Podane informacje to jedynie wskaźniki. Niewiele mówią o jakości wykształcenia, jego wykorzystaniu w gospodarce i społeczeństwie. Warto jednak nadal inwestować w podnoszenie poziomu edukacji. Niezależnie od tego, każdy z nas powinien się skupiać na nauce w ciągu całego życia. Zasadne jest skupianie się na własnej pasji, codzienne utwierdzanie się w wartościach, sensie życia, formułowaniu celów oraz ich osiąganie. Oby własna gwiazda, symbol sensu i celu, kierowała naszymi działaniami. Kiedy spojrzymy w niebo w bezchmurną noc, zobaczymy miliony gwiazd. Obok nas też widzimy miliony innych. I każdy będzie prowadzony przez własną gwiazdę. Warunek jest prosty – patrzymy w gwiazdy a nie pod nogi. Tak mówił niedawno zmarły astronom, Stephen Hawking. Potrafił nadać sens swemu życiu, formułować cele, chociaż przez całe jego trwanie mierzył się z chorobą. Może być inspiracją dla każdego z nas. Byłoby dobrze, aby refleksje osobiste, inspirowane lekturą tego tekstu, wspierały każdego z nas w budowaniu swojej drogi, opartej na wartościach, poczuciu sensu i dążeniu do celu. I oto znana już propozycja – chcemy to czynić – nie musimy. Skuteczne jest budowanie nowego nawyku w połączeniu z dotychczasowym nawykiem. A zatem, przed umyciem zębów, wieczorem, dajemy sobie chwilę autorefleksji na temat własnego życia, w perspektywie wartości, sensu, celu. Jak minął cały dzień? Spójrzmy na siebie z życzliwością i miłością. I zaplanujmy kolejny dzień. A teraz można umyć zęby i ułożyć się do snu.