Z pierwszej stolicy Polski do Grodu Przemysła

Przyszedłem na świat 17 września w Gnieźnie, jednak od drugiego miesiąca życia rodzice przenieśli się ze mną do Poznania. Uruchomienie tej strony następuje 70 lat po moim chrzcie, który miał miejsce w dniu 3 października 1948 roku w Katedrze Gnieźnieńskiej. Jej surowy wygląd, tajemniczość, śpiewy gregoriańskie wywarły wpływ na mój system wartości, charakter, zainteresowania. To miejsce, a przede wszystkim moi Bliscy to obraz wdrukowany, który z wielką mocą ducha pozwala kroczyć własnymi ścieżkami. Na ile tak jest w istocie, na ile są to moje myśli, wewnętrzne przekonania – nie wiem i pewnie nigdy nie będę wiedział. Jednak dziecięcy umysł rozwija się pod wpływem wielu bodźców. Nie umiem powiedzieć, ile w tym genów, relacji z Bliskimi, uroku miejsca, wielu zdarzeń, stylu życia. Myślę jednak, że moja pewność siebie, obowiązkowość, zdolność do pracy bez nadzoru, zauroczenie muzyką klasyczną, mają swoje korzenie w miłości, cierpliwości, spolegliwości mojej Babci Marianny. Już w dzieciństwie, to imię, Marianna, brzmiało inaczej niż wszystko w otoczeniu. Z perspektywy 70 przeżytych lat miło wracać do często powtarzanych słów: „mój wnuczku kochany”.

Praca i miłość – to fundamenty

Swoim przykładem mogę potwierdzić, jak ważne jest otaczanie dzieci słowami i gestami miłości. To pierwsze zadanie dorosłych. Nic – ani praca, kariera, rozrywka – nie zwalnia nikogo z najważniejszego – obdarzania miłością najmłodszych. Msza w Katedrze, o godz. 10.15 (tzw. suma) była długa, jednak męskie głosy dużego grona kleryków, śpiewających „gregorianę” przenosiły mnie w świat, w którym czas nie miał znaczenia. Najsilniejsze wspomnienia, najgłębsze emocje, to dni spędzane w czasie wakacji z Babcią. Mózg pracował w dwóch trybach – szkolnym i wakacyjnym. Nie czyniłem wtedy tego świadomie, jednak w czasie roku szkolnego koncentrowałem się na nauce, natomiast w czasie wakacji – na relacjach z Bliskimi. Z wielu publikacji wiem, że takie działanie, czyli koncentracja na jednej rzeczy, przynosi dobre efekty. Babcia, zawsze szczupła, zawsze w ruchu, uśmiechnięta, dbała o stół i zajęcia domowe. Sama pościła w środy i piątki, wieczorem przygotowywała wszystko, co było potrzebne rano. Urodziła się 8 listopada. Żyła 93 lata. Każdego roku zamawiam mszę w Jej intencji i z moimi bliskimi jestem razem z Nią.

Enklawa wartości w otoczeniu socjalistycznym

A dalej wszystko wzrastało, bo nauczyciele byli wyjątkowi. Ukończona Szkoła Podstawowa nr 21 – 7 klas. Po niej matura w IX Liceum Ogólnokształcącym. Cztery lata szkoły średniej wyposażyły mnie w wiedzę i wartości. Polonistka, Maria Bernacka – Gąsiorowska, umiejętnie zachęcała mnie do pisania. Regularnie bywaliśmy w teatrze. W liceum uczyli nas recytacji poznańscy aktorzy – Leonard Pietraszak, Sława Kwaśniewska, Józef Fryźlewicz. To, że mam „lekkie pióro”, dużo publikuję, piszę, utrzymuję uwagę słuchaczy prowadząc wykłady, zawdzięczam atmosferze tamtych lat i tamtego miejsca. Dyrektorem Liceum był Edgar Tłuchowski – łacinnik. Być może On zaszczepił we mnie miłość do Grecji i Rzymu. Nie wiem. Ciekawe jest to, że jako pracownik Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu otrzymałem dwa stypendia – rządu greckiego (1982) i rządu włoskiego (1989). W Uczelni, czyli w Uniwersytecie Ekonomicznym, jednym z kolegów był Włodek Tłuchowski, syn Dyrektora. A jego wnuk, Witold Tłuchowski, napisał u mnie pracę magisterską (po roku 1992). Takich, niezwykłych zdarzeń w moim życiu jest dużo. Zakończyłem pracę w Uczelni 30 września 2018 roku, a 1 października podjął studia mój Wnuk, Łukasz Kopczyński, współautor kształtu tej strony.

W 1966 roku zdałem maturę a w lipcu 1970 ukończyłem studia i 1 września 1970, mając ukończone 21 lat, rozpocząłem pracę na stanowisku asystenta – stażysty w Wyższej Szkole Ekonomicznej (od 2008 Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu).

Czas odpowiedzialności za pracę, rodzinę, rozwój osobisty, przyjaźń

Doktorat obroniłem w 1976 roku, habilitowałem się w 1985 a tytuł profesora uzyskałem w 1992 roku. Opublikowałem tysiące stron pisząc o konsumpcji, zachowaniach konsumentów, rynku, marketingu, szczególnie marketingu na rynku farmaceutycznym a także o przywództwie. Otrzymałem wiele listów oraz gratulacji werbalnych od słuchaczy różnych poziomów studiów, z wielu przedsiębiorstw, których inspirowały prowadzone przeze mnie wykłady. Znalazłem swój własny styl kontaktów z audytorium – merytorycznie i z humorem, z dystansem do siebie. Proponowałem, aby być otwartym na innych, aby nie być w życiu „mrukiem”. Ale to nie wszystko. Jeden z Kolegów tak o mnie mówił, „najlepszy pszczelarz wśród ekonomistów i najlepszy ekonomista wśród pszczelarzy”. Jestem współautorem encyklopedii pszczelarskiej. Sporo opublikowałem tekstów z zakresu rynku miodu i marketingu produktów pszczelich. Aby utrzymać rodzinę (troje dzieci), bowiem płace w szkolnictwie nie należały do wysokich, zainteresowałem się pszczołami. Dochód z pasieki był zwolniony z podatku, a ceny cukru i miodu były korzystne z punktu widzenia efektywności. W 2018 roku, dwie rodziny pszczele, które mam na ogrodzie, zebrały rekordowe ilości miodu – dla nas wszystkich oraz dla znajomych. Przez niemal pół wieku pracowałem w Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Dodatkowo, przez kilka lat, pracowałem także w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Poznaniu oraz na Wydziale Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Ku nowym wyzwaniom

W dniu 1 października rozpoczynam nowy rozdział w życiu. Rusza ta strona i zacieśniają się kontakty z praktyką, z przedsiębiorstwami i redakcjami. Pierwszy wykład to Konferencja kosmetologiczna – 1 października, w Warszawie, w Sound Garden Hotel.