Odpowiedzialność za zarządzanie sobą w czasie
Pierwszy wpis w tej części bloga powstawał w pociągu, na trasie Poznań – Łódź Kaliska. Jechałem, aby na Kongresie Eurocash, w Atlas Arena w Łodzi, wygłosić wykład dla 5 tys. franczyzobiorców, którzy tam przybyli, w ramach Akademii Umiejętności Eurocash.
Wiele lat temu spotkałem się z dziełem księdza Wacława Blizińskiego. Jego życie oraz praca są przepięknym przykładem idei budowania wspólnego dobra. Pisząc o tym przykładzie, myślę o inspiracji dla siebie, dla innych, aby wokół nas, w skali lokalnej, budować wspólne dobro.
Ksiądz Wacław Bliziński został, przez władze kościelne, skierowany do pracy, jako proboszcz, we wsi Lisków, położonej między Kaliszem a Koninem. Miało to miejsce w roku 1900. Ksiądz W. Bliziński pracował wcześniej w Warszawie, a mając 30 lat pewnie nie ucieszył go fakt skierowania do pracy w małej, cieszącej się złą sławą wiosce. Była ona bardzo biedna. Większość mieszkańców nie umiała ani pisać, ani czytać. Nadużywano alkoholu. Kiedy w okolicy cokolwiek zginęło, mówiono, że musiał tam przechodzić jakiś Liskowiak i to ukradł. Do takiej wioski trafił ksiądz W. Bliziński. Jego poprzednicy odchodzili z parafii z przekonaniem, że „nic się tam nie da zrobić”.
Proaktywność jest świadomym wyborem
Rozpoczął swoją pracę z mieszkańcami, i kiedy, w 1939 roku, uciekał przed Niemcami do Częstochowy, bowiem za swoją działalność społeczną i polityczną był przez okupanta poszukiwany, zostawił zupełnie inną społeczność. Rozpoczął od edukacji. Zimą, kiedy nie było prac polowych, gromadził ludzi w domach. Osoby, które potrafiły czytać, czytały na głos tym, którzy tego nie umieli. Osoby, które posiadły zdolność pisania, uczyły tego tych, którzy byli niepiśmienni. Już w 1905 roku wysłał pierwszą grupę mieszkańców na kurs rolniczy do Warszawy. Korzystając ze sklepu jako zasłony dymnej dla zaborcy, sprowadzał maszyny rolnicze, nowe odmiany zbóż i ziemniaków, rozwijał ducha patriotyzmu. Wspólnie z mieszkańcami otworzył sklep, funkcjonujący na zasadach spółdzielczych. Sukces był możliwy dzięki temu, że zgromadził wokół siebie 10 – 20 osób, które angażowały się w realizację przedsięwzięć. Wioska zbudowała wodociągi i kanalizację. Założono w niej ochronkę oraz gimnazjum. Inspirował mieszkańców do angażowania się w inicjatywy przedsiębiorcze. Zachęcał do aktywności kobiety. Poza sklepem zbudowano także młyn, piekarnię oraz utworzono bank. W okresie niespełna czterdziestu lat swojej aktywności dokonał gruntownej zmiany nawyków działania całej społeczności Liskowa. Założył również Bractwo Trzeźwości. Widząc te pozytywne zmiany, i aby też odciąć się od niechlubnej przeszłości, mieszkańcy Liskowa postanowili, że zmienią formułę określającą ich przynależność społeczną i odtąd będą się posługiwać terminem Liskowianie. I tak, w ciągu czterdziestu lat, nastąpiła przemiana Liskowiaków w Liskowian. W okresie międzywojennym, do Liskowa przyjeżdżały wycieczki z całej Polski, aby poznawać efekty wspólnej pracy na rzecz dobra całej społeczności. Ksiądz Wacław Bliziński obudził i uruchomił w mieszkańcach wielką energię społeczną. Ona drzemie w każdej społeczności. Wystarczy ktoś z wizją, z misją przywództwa, aby ją skutecznie uruchomić.
Obietnica ziemi mlekiem i miodem płynącej jest mrzonką
Misja, której się podjął ksiądz W. Bliziński wcale nie była dla niego łatwa. Mieszkańcy wysłali petycję do władz kościelnych, że nie chcą „jakiegoś księdza z Warszawy”, do tego jeszcze tak młodego. Żądali zmiany decyzji. Nie akceptowali z początku księdza W. Blizińskiego jako proboszcza. Wielu mieszkańców było też przeciwnych jego inicjatywom gospodarczym. Ksiądz W. Bliziński zmarł w 1942 roku w Częstochowie, gdzie się ukrył przed Niemcami. Tam też został pochowany. Jednak po wojnie, mieszkańcy Liskowa przenieśli jego szczątki na cmentarz parafialny. Odtąd jest już razem z mieszkańcami, z którymi zbudował nową jakość życia, zbudował dobro wspólne. Warte podkreślenie jest, że przygotował grono swoich następców. To oni kontynuowali dzieło księdza W. Blizińskiego – nie wszyscy jednak przeżyli wojnę. Po 1945 roku, władze komunistyczne utrąciły wiele nowych inicjatyw i zniszczyły zasoby energii społecznej.
Wnioski do zastosowania od razu – nie od jutra
Na pewno każdy, w trakcie czytania, wyciągnął różne wnioski dla siebie. I to jest najcenniejsze. Niezależnie od nich, i ja chciałbym podzielić się swoimi refleksjami. Oto one. Ludzie chętnie angażują się w czynienie dobra, budowania wartości. Potrzebują jednak liderów. Za właściwe można uznać, aby osoby, które zechcą budować dobro wspólne czyniły to tam, gdzie żyją, mieszkają, pracują. Podstawą skuteczności będzie cel, sens, wizja, którą należy krok po kroku wprowadzać w życie. Sukces zależy od osób, które będą ze sobą współpracowały. Wystarczy, że w danej społeczności lider znajdzie kilka osób. Współpracując ze sobą, są w stanie dokonać wielu zmian. Realizując wizję, trzeba być odpornym na opór, na porażki, nawet na sabotaż. Cierpliwość oraz konsekwencja są ważne w procesie budowania wspólnego dobra. Postęp rodzi się wtedy, kiedy odrzucamy narzekanie na to (np. pogoda), na co nie mamy wpływu, natomiast skupiamy uwagę na tym, co możemy czynić dla siebie i dla innych.
To jedna z historii, opisana w dużym skrócie. Kolejne będą tworzone przez tych, w których sercach tkwi żar wizji. Teraz, po przeczytaniu tej pięknej historii, bez czekania do jutra, należy zacząć pracować i działać. Każdy, kto czuje w sobie chęć działania może uruchomić ogromną energię społeczną, a to da efekty w postaci dobra wspólnego. Oczywiście niczego nie należy bezkrytycznie kopiować. W 2019 roku są inne wyzwania, które w „małych ojczyznach” mogą być podejmowane i rozwijane.