Kupuj, kiedy sprzedają
W ekonomii funkcjonuje zalecenie, aby sprzedawać, kiedy wszyscy kupują oraz kupować, kiedy wszyscy sprzedają. Oczywiście trzeba zachować dystans, zdrowy rozsądek do tego zalecenia, jednak wiele osób zachowałoby swoje oszczędności, gdyby nie ulokowali pieniędzy w banku Amber Gold. Robert Cialdini rozpowszechnił wiedzę o regule społecznego dowodu słuszności. Opisuje ona część natury ludzkiej, a mianowicie naśladowanie innych. Takie terminy jak „za procesją” albo „efekt forum” ułatwiają rozumienie tych zachowań. Skoro zatem jest to znana część natury człowieka, to należało ją wykorzystać w codziennych decyzjach. Mając wyższy poziom świadomości, wiedzę o sobie, skuteczniej można racjonalizować własne zachowania. Kilka lat temu, będąc w oddziale dużego banku, zlokalizowanego 20 km na południe od Poznania, rozmawiałem z jego młodą pracownicą. Lubię prowadzić konwersację wszędzie, gdzie jest to możliwe. I ta młoda osoba powiedziała, że codziennie dojeżdża do banku, do pracy, z Poznania. Pracowała wcześniej w jednym z oddziałów w Poznaniu. Droga z domu do pracy zajmowała jej godzinę. Teraz, do tego oddziału, na peryferiach, jedzie 15 minut. Otóż jedzie niejako pod prąd. Zdecydowana większość kierowców (główny nurt), wjeżdża od rana do centrum. Są korki, jest tłok. Ona, pustą drogą, jedzie z centrum na obrzeża. Kiedy wraca z pracy do domu, także droga jest niemal pusta. Większość wraca z centrum miasta do domów, na obrzeża, gdzie mieszka. Inna z osób kupiła mieszkanie w centrum Poznania. Wychowuje troje dzieci. Kupiła działkę na obrzeżach miasta i zbuduje tam dom, kiedy dzieci dorosną. Z mieszkania w centrum ma 10 minut pieszej drogi do pracy. Dzieci mają blisko szkołę, łatwo docierają na dodatkowe zajęcia – balet, muzyka, języki. Koleżeństwo z biura sporo czasu spędza w samochodzie, dojeżdżając codziennie z obrzeży do centrum. Stosując takie rozwiązania, można zaoszczędzić czas na realizowanie własnych pasji, kontakt z bliskimi.
Teraz kąpią się karpie
Z perspektywy czasu myślę sobie, że dostarczałem mojej Mamie, już od najmłodszych lat, wielu zmartwień. O pewnych tematach pisałem już wcześniej, a teraz napiszę o kolejnym. Dotyczy to zakupu karpi na Święta Gwiazdkowe. W systemie niedoborów, czyli w gospodarce socjalistycznej, tworzyły się długie kolejki, aby cokolwiek kupić. Tak też było z karpiami. Jako najstarsze dziecko stałem w tych kolejkach, bowiem trudno było mi się przebić z moimi argumentami. Dlaczego, akurat w ten jeden dzień, w Wigilię, na każdym stole musi być karp? Taka jest tradycja, słyszałem. Skąd ta tradycja, myślałem sobie. W jeziorze Genezaret nie było karpi. Chrystus ich ani nie łowił, ani nie jadał. Są inne ryby. Możemy zjeść jajka. Nie, muszą być karpie. Wiele osób kupowało żywe ryby. To one królowały czasem w wannach, w łazienkach, przez tydzień, a nawet dłużej. Nie było mowy o kąpaniu się w wannie, bowiem zajmowały ją karpie. Do tego wzrastało zużycie wody, którą należało zmieniać. Nabrałem takiego dystansu do tej tradycji, że we własnym domu już ich nie miałem. Może też po części dlatego, że akurat lubię dorsze i sandacze.
Istota atmosfery na Gwiazdkę
Kilka lat temu, kiedy Janek, jeden z moich Wnuków, miał 8 może 9 lat, w czasie zwykłej, codziennej rozmowy przy stole, powiedział mi o swoim rozumieniu świąt. Wiesz Heniu (jestem z wnukami po imieniu), z tego wszystkiego, co dzieje się w czasie Gwiazdki, dla mnie ważne jest tylko jedno. Ważne jest dla mnie to, że jesteśmy wszyscy razem. Spotykamy się elegancko ubrani, jesteśmy uśmiechnięci, składamy sobie życzenia, dzielimy się opłatkiem. Ja to lubię najbardziej, na to zawsze czekam i tym się głównie cieszę. Te słowa były dla mnie echem moich przeżyć, emocji, sprzed ponad 60 lat. Doskonale pamiętam to z dzieciństwa. Dziadek, elegancko ubrany, zajmował swoje miejsce przy stole. Jako głowa rodziny, mówił o wdzięczności za zbiory w sadzie, za plony, składał wszystkim życzenia. To był przepiękny, też dla mnie najważniejszy element Wigilii. Wieczerza Wigilijna – tak mi się podobały te słowa – trwała i trwała. Około godziny 23 zaczęły się przygotowania do wyjścia na Pasterkę. Jedna osoba zostawała w domu a reszta ruszała pieszo. Pamiętam gwiazdy na niebie, skrzypienie śniegu pod nogami, rozmowy, śnieżki, nawet lepienie bałwana – w drodze powrotnej. Drzewa, obsypane śniegiem, były na dworze. Nie było choinki i nie było prezentów. Tak to było w moim dzieciństwie.
Primum, non nocere
Pielęgnowanie sadu, to także przycinanie rosnących w nim drzew. Wycinano te gałęzie, które były zbędne. Miejsca, po odciętych gałęziach, były posmarowane specjalną pastą (maścią), aby drzewo nie cierpiało nadmiernie. Młode drzewa były owijane kartonem, aby zające nie uszkodziły kory. Czyniono wszystko, aby jak najmniej szkodzić. Kiedy na coraz większą skalę promowano kupowanie choinek, moja dusza buntowała się z powodu tak marnotrawstwa jak i wycinania dopiero co posadzonych świerków. Trudno mi to zrozumieć do dzisiaj. Piszę o moich wartościach, przekonaniach, i nie mam zamiaru nikomu mówić, co ma robić, jak ma żyć. Każdy decyduje sam za siebie. To nie choinka definiuje święta, nawet jeśli jest w domu. Atmosfera, wartości, relacje rodzinne stanowią o istocie i pięknie świąt. W domu mogą być gałązki, ozdoby, bombki – to, co daje świąteczny klimat w pomieszczeniach. W moim przekonaniu, nie musimy tak niszczyć drzewek. One mają prawo dożyć dwustu lat. Wprawdzie leśnicy mówią, że wycinają plantacje, które z taką myślą były sadzone. Jednak, jako ludzie, tak bardzo egoistycznie korzystaliśmy dotąd z zasobów przyrody, że mamy zmiany klimatu, środowiska. Tym bardziej można myśleć o wspieraniu przyrody, zamiast jej niszczenia. Możemy sobie zadać pytanie, na ile mamy prawo, aby wycinać choinki, trzymać je kilka tygodni w domu, i wyrzucać. Z ekonomicznego punktu widzenia, jest to marnotrawstwo. Słusznie się buntujemy przeciw hodowaniu norek na futra. A jakie jest uzasadnienie – aby akceptować wycinanie milionów choinek? Nie da się porównać cierpienia zabijanych norek i wycinanych choinek. Być może te słowa wzbudzą autorefleksję na temat naszych zachowań w przyszłości. Może nadszedł czas na wprowadzenie zmian w stereotypach, w tradycji. Możemy sobie zadać pytanie, na ile koronawirus nie jest odpowiedzią przyrody, ekosystemu na egoistyczne zachowania ludzi, na rabunkowy charakter gospodarki. Wobec opisywanych zagrożeń klimatycznych, możemy myśleć o inicjowaniu nowej tradycji.
Czas na prezenty
Zdaję sobie sprawę z kontrowersyjności tego wpisu. W naukach o zarządzaniu, w prowadzonych wykładach z zakresu przywództwa, pojawia się pytanie, na ile lider akceptuje szczere wypowiedzi pracowników, a na ile oczekuje wypowiedzi zgodnych. Wystarczy postawić sobie to pytanie, aby pojąć, że rozmowy zgodne prowadzą do kłopotów w wymiarze długofalowym. Natomiast rozmowy szczere inspirują do podważania status quo, do szukania właściwych rozwiązań. Stąd szczere wypowiedzi na temat prezentów. W czerwcu są imieniny Jolanty. To okres, kiedy można posiedzieć na powietrzu (na tarasie, na balkonie). Cóż kupić koleżance na imieniny? – wymyślne urządzenie ze świecami przeciw komarom. To bardzo logiczne. Trzy osoby tak pomyślały. W kolejnym roku – następne. I co tutaj zrobić z takim zapasem świec przeciw komarom? Może podarować sąsiadom? Znamy instytucję prezentów przechodnich. Trzeba tylko pamiętać, od kogo dany prezent pochodził. Łatwo można sobie z tego żartować, natomiast znacznie trudniej wyłamać się z tradycji. To wcale nie jest takie proste. Każdy z nas może się rozejrzeć wokół siebie – w pokoju, w domu. Ileż jest rzeczy, które przeszkadzają, zagracają dom. W ciągu mojego życia rozwinęła się „prezentomania”. Nie ma niczego złego w prezentach. Jednak to nie człowiek jest dla prezentów ale prezenty dla człowieka ( w oryginale jest szabat). Piszę o tym, aby pamiętać o umiarze, o proporcjach. Jaką wagę przywiązujemy do prezentów w czasie Świąt, a ile energii przeznaczamy na budowanie relacji, rozwój osobisty, refleksje duchowe? W okresie mojej młodości zdarzało się, że nowożeńcy, w prezencie, otrzymywali cztery komplety sztućców. Każdy był przekonany, że to miła niespodzianka, że to będzie oryginalny prezent. I tak narodził się racjonalny pomysł, aby tworzyć listę prezentów ślubnych, a goście będą wykreślać to, co kupią. I wtedy nowożeńcy otrzymają to, co potrzebują. Osobiście podpisuję się pod takimi rozwiązaniami. W Wielkiej Brytanii, w jednej z sieci handlowych, po świętach, uruchamiano stoiska, w których można było wymienić zakupione tam prezenty na towary, które podobały się obdarowanemu. Ruch, przy tych stoiskach, był ogromny. Kupienie miłego prezentu wymaga ogromnego wysiłku. To jednak nie leży w naturze człowieka. Rzeczy, które są niechciane, czynią z domów gratowiska. To kolejny przykład marnotrawstwa. Wniosek może być taki: trzeba obserwacji, rozmów, słuchania, „czytania między wierszami”, aby kupić komuś miły, wartościowy prezent. Jeśli ktoś nie jest w stanie tego wykonać, wówczas może kupić butelkę wina, podarować bon upominkowy, włożyć gotówkę do koperty, przelać na konto. I znów powiem o sobie – butelka greckiej oliwy, słoik z oliwkami Kalamata, to zawsze dla mnie duża radość i przyjemność. Dzięki takiemu podejściu, parapety są puste, biurko czyste, a szafy wypełnione jedynie potrzebnymi ubraniami.
Lecą bociany
W zależności od wielu zmiennych, bociany wyruszają z Afryki, i około marca, sukcesywnie, docierają do swoich gniazd w Polsce. Zainstalowane kamery pozwalają rejestrować ich obecność w gniazdach. Trwa to kilka tygodni. My natomiast, jednego dnia, 1 listopada, chcemy, z wielu miejsc, dotrzeć, szybko i bezpiecznie, w jedno miejsce – na cmentarz. To także kwestia, która jest warta refleksji. Ja mam pod ręką zdjęcie mojej Babci, która obdarzyła mnie taką energią miłości, że korzystam z niej każdego dnia. I codziennie też, kieruję do Niej pełne wdzięczności myśli. Moim zdaniem, najważniejsze jest to, co jest niewidoczne dla oczu (Mały Książę). A taka jest pamięć o zmarłych, wdzięczność dla nich. Jako ludzie potrzebujemy oznak, które mają świadczyć o naszych uczuciach. W biurku mam zdjęcie kardynała K. Wojtyły, zwykłe, lekko obcięte, które sam zrobiłem około 1967 roku w Gnieźnie, na uroczystościach św. Wojciecha. I ono jest dla mnie ważniejsze niż pomniki, które czasem zniekształcają obrazy Papieża, które mam w swojej głowie, odwiedzając różne miejsca w Polsce. Chciałbym tutaj wyrazić myśl, że za ważne uznaję pamięć, wdzięczność, wobec zmarłych. Jednak powinniśmy mieć świadomość, że należy z dystansem podchodzić do tego, aby koniecznie być w jednym miejscu, w jednym czasie, akurat 1 listopada. Relacje z bliskimi są miłe, kiedy nie ma stresu, lęku, zagrożenia. Natomiast zatłoczone drogi, korki, to warunki, które skupiają energię na sprawach dalekich od wartości, budującej więzi z pokoleniami, które były przed nami.
Królowa jednej nocy
W minionym tygodniu napisałem o fajerwerkach, zapowiadając kontynuację tematyki stereotypów. Byłem przekonany, że dzisiejszy wpis to zakończy. Jednak widzę, że z całej listy notatek, poruszyłem tylko kilka. A zatem reszta będzie za tydzień. Teraz jeszcze dwie refleksje. Pierwsza, to obraz z dawnych lat, który mam w umyśle. Otóż, jako dziecko, szedłem z dorosłymi na cmentarz. Na mogiłach układano doniczki z chryzantemami. Piękne, dorodne, kolorowe. Były także chryzantemy cięte – w wazonach z wodą. Kolejny dzień, równie ważny, to Dzień Zaduszny – 2 listopada. W pierwszych latach po wojnie, był to dzień pracy. Jednak narzucone przez władze komunistyczne zasady, były z dumą łamane przez buntowniczo nastawione społeczeństwo. I znów R. Cialdini – reguła nieodstępności. To, co zakazane, smakuje lepiej. A zatem cała rodzina idzie na cmentarz. A tutaj widok, jak na wysypisku śmieci. Co się stało? To Dziadek Mróz. W tym klimacie, z reguły, w nocy z 1 na 2 listopada, w tamtym czasie, „łapał mróz”. I to kilka stopni. Kwiaty, jak pomalowane brązem, z głowami opuszczonymi. Woda, która zamarzła w wazonach – rozsadziła je. A zatem trzeba to posprzątać, wyrzucić. Choinki miały dłuższy czas przebywania w domach, niż te chryzantemy na cmentarzu. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że będę studiował ekonomię, jednak widziałem nieprawdopodobne marnotrawstwo. Bluszcz był nadal zielony. Trawa także. Drzewa, krzewy iglaste – jak zawsze zielone. Kto to wymyślił, aby skazywać chryzantemy na taki los? W XXI wieku, kiedy liczy się każde drzewo, bowiem produkuje tlen, chroni planetę, to o nie powinniśmy dbać. Osoby zmarłe oczekują naszej pamięci, wdzięczności, obecności w rozmowach, wspomnieniach. Nie ma dla nich znaczenia, czy będzie droższy marmur czy tańszy, taki czy inny granit, polerowana czy nie płyta nagrobna. Jednak dla nas, dla planety, znaczenie ma przyroda. Może to czas, aby porozmawiać, zastanowić się, na ile cmentarze będą parkami, oazami przyrody, a na ile marmurowymi i granitowymi skansenami. Można zapytać lokalnego proboszcza, jak w ostatnich latach wzrastały opłaty za wywóz śmieci z cmentarzy. Jako ludzie jesteśmy cząstką przyrody. Tradycja, istniejące przyzwyczajenia, nie zmienią się ani łatwo, ani szybko. Jednak być może, ten tekst stanie się inspiracją do spojrzenia na własne poglądy, na istniejące stereotypy. Każda epoka potrzebuje innowatorów, którzy będą służyć idei. Nie ma rzeczy potężniejszej, niż idea, której czas nastał (Wiktor Hugo). A nastał czas bratania się z przyrodą. Czas partnerskiego współżycia z ekosystemem. Pandemia uświadamia ludziom, jak ważna jest troska o zdrowie, o ruch, właściwe odżywianie się. Otwierają się nowe możliwości dla przedsiębiorców, którzy chcą inwestować w przyszłe kierunki rozwoju.
Materializowanie pamięci
Myśliciel, to rzeźba, która oddaje obraz osoby skupionej, zajętej analizowaniem, szukaniem rozwiązań, tworzącej prawdopodobne scenariusze rozwoju przyszłości. Miło jest spoglądać na to dzieło. Jednak nikt raczej nie sądzi, że wystarczy podeprzeć trochę głowę ręką, pochylić ją do przodu, skupić wzrok w jednym miejscu, aby materializować rzeczy duchowe, trudne do wyobrażenia sobie. To także istotny element ludzkiej natury. Jednak i w tym względzie warto krytycznie spojrzeć na działania, które stają się swego rodzaju kołowrotkiem, czyli napędzania się w kółko różnych stereotypów. Wprowadzono w Polsce zakaz wypalania trawy, zakaz palenia liści, palenia gałęzi. Wszystko jest zbierane i przerabiane. Dobrze, że dbamy o czystość powietrza. A teraz spójrzmy na zalew zniczy, które zatruwają środowisko. Warto spojrzeć na dym, na zapach, które się pojawiają. To nie są substancje naturalne. Jest tam wiele substancji chemicznych, niekoniecznie dobrych dla ludzi, dla powietrza, dla środowiska. Powinniśmy również zachować ostrożność, zapalając świece w domach. Powietrze jest już dostatecznie zanieczyszczone. Nie ma powodu, aby dokładać kolejną cegiełkę, przesadzając ze sprowadzaniem pamięci, wdzięczności, do palącego się płomienia. Pewnie się zdarza, kiedy w odruchu bólu, smutku, ulice, chodniki są zastawiane zniczami. Jednak środowisko, powietrze, potrzebują naszego, ludzkiego wsparcia. Jeszcze raz chcę podkreślić, wszystko, co najważniejsze, jest w naszych życzliwych myślach, naszych czynach. Większość uczuć, a zwłaszcza pamięci, nie da się w prosty sposób zmaterializować. Pamięć, wdzięczność są stanem umysłu. Te uczucia nie mają substytutu w rzeczach materialnych. Mogą być przez nie co najwyżej wspomagane, jednak ich nie zastępują. Jeśli to wiemy i stosujemy, to możemy pozostawać w harmonii ze sobą oraz innymi. Każdy ma prawo postępować jak zechce. Natomiast dobrze jest też z dystansu spojrzeć na własny sposób myślenia, na istniejące stereotypy. Nikt dzisiaj nie sprzedaje i nie kupuje odpustu. A jednak – jak to znamy z literatury – sprzedawano szczebel z drabiny, która się śniła św. Jakubowi.
Śpiący rycerz
To oczywiście Giewont. Skalisty, niezmienny od tysięcy lat. Może z wyjątkiem krzyża, postawionego przez człowieka. Mózgi ludzi, jak Giewont, zostały ukształtowane tysiące lat temu. One nie zmieniają się tak szybko, jak nam się zdaje. Badacze stworzyli w 2020 roku szczepionkę przeciw Covid-19. Dużo wiemy o sobie, o świecie. To jednak niewiele zmienia w naszych zachowaniach. Atak setek osób na Kapitol w USA w styczniu 2021 roku, rozbijanie szyb, niszczenie dokumentów, atakowanie ludzi, zaskoczyły cały świat. I miało to miejsce w kraju, w którym zarejestrowano pierwszą szczepionkę, który stawia siebie za wzorzec demokracji. Powinniśmy krytycznie, z troską spojrzeć na siebie samych, na kształtowanie własnej świadomości, na odpowiedzialność za siebie, za innych, za ekosystem. Stereotypy są niekiedy tak trwałe jak skały. I to powinno inspirować do autorefleksji, do pracy nad sobą. Jestem przekonany, że coraz więcej osób na świecie ma tego świadomość. Powoli budujemy wspólne dobro. To cel ważny, to kierunek, w którym wspólnie, solidarnie idziemy.