Profitroom – moc integracji serc i umysłów

1 listopada 2024

Tchnąć ducha w materię
Odkąd IBM w 1981 roku wyprodukował komputer i zaoferował go na rynku, nastąpiło ogromne przyspieszenie rozwoju tego przedsiębiorstwa. Marka IBM była na ustach wielu osób a studenci garnęli się do pracy, aby spełniać swoje marzeń w pracy dla lidera w nowych technologiach. Jeden ze studentów, Bill Gates, spojrzał na rodzący się świat z nieco innej perspektywy. Wyobraził sobie, że ta rozbudowana materia, będzie mniej ważna od ducha, który z czasem będzie wypełniał jej wnętrze. I tak, nie tracąc czasu na studia, rezygnując z weekendów i wakacji, Bill Gates założył małą firmę, Microsoft, budząc uśmiechy politowania, że nie rozumie znaku czasów i dystansuje się wobec wyrastającego giganta czyli IBM. Być może porównanie jest naciągane, jednak w 2008 roku, także student, Marcin Dragan, poirytowany brakiem możliwości zarezerwowania noclegu, skupił się na pomyśle związanym z zastosowaniem nowych technologii w branży hotelowej. Był to czas rosnących inwestycji w budowanie hoteli, czyli materialnej strony branży. Aby hotele mogły coraz lepiej funkcjonować, potrzebowały wsparcia technologicznego. I tak rozpoczął się rozwój marki Profitroom, podmiotu obsługującego to wszystko, co możemy nazwać, w uproszczeniu, duszą obiektów hotelowych. Jestem ekonomistą, do tego z pokolenia BB, a zatem mam mętny obraz w głowie na temat działania silników rezerwujących noclegi, tworzących strategie marketingowe hoteli, budujących programy lojalnościowe, zapewniających klientom, gościom, szeroki wachlarz różnych usług, do tego wspieranych rozwiązaniami AI. To jeden wymiar tego projektu. Drugi, niezwykle intrygujący, to dynamiczny rozwój marki Profitroom. To, w moim przekonaniu, osiągnięcie zasługujące na zilustrowanie geniuszu przedsiębiorczości. W 2024 roku Profitroom zatrudniał ponad 200 osób, obsługuje tysiące hoteli na całym świecie, w tym w Las Vegas, w USA. Od 2022 roku językiem obowiązującym w firmie jest angielski, co może świadczyć o zdolności Polaków do budowania w krótkim czasie globalnie działających marek. Piszę o tym przy okazji, bowiem warto znać nasze, narodowe zdolności do myślenia kreatywnego, do działania, do wyprzedzania innych, nawet krajów bardziej rozwiniętych. Myślę, że ktoś szerzej opisze sukcesy, które odnoszą przedsiębiorcy z Polski. Rozważając pomysł podzielenia się refleksjami, w pamięci zaświtało mi zdanie tkwiące w głowie, jeszcze z czasów edukacji w szkole podstawowej. Oto to zdanie – „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”. Tak, to Mikołaj Rej (1505 – 1569). A dzisiaj możemy do tego dodać, że potrafimy tworzyć globalne przedsiębiorstwa, globalnie znane marki. Marka Profitroom jest w naszyjniku wielu cennych, znanych globalnie marek – Fakro, InPost, Nowy Styl, Koral, Novol oraz wiele innych. Jednak słowa zawarte w podtytule, tchnąć ducha w materię, mają również ważniejsze przesłanie, daleko szersze niż oprogramowanie Microsoftu czy silniki rezerwacyjne Profitroom.
Złote tarasy – początek nowej drogi
Pisałem już, że miałem zaszczyt być szefem rady nadzorczej Jedynki, firmy budowlanej, największej w Poznaniu, która połączyła się z globalną marką z tej branży, a mianowicie koncernem Skanska, pochodzącym ze Szwecji. I to Skanska budowała obiekt Złote Tarasy, położony w Warszawie, w sąsiedztwie Dworca Centralnego. To zrozumiałe, że do dzisiaj mam sentyment w duszy do tego miejsca. Pamiętam proces budowania, jako osoba związana z wykonawcą tej inwestycji. Było mi bardzo miło, kiedy Profitroom, około roku 2016, zaproponował mi wygłoszenie wykładu w tym obiekcie, dla swoich klientów, dla „Braci Hotelarskiej”. Tutaj niewielka dygresja – nie mam talentu historyka – napisałem około 2016 roku. Później były kolejne spotkania pod nazwą HMC – Hotel Marketing Conference – podam miejscowości, pewnie nie wszystkie – Poznań (dwa a może więcej razy), Żnin, Katowice, Kraków. W tym ostatnim mieście, w Krakowie, konferencja HMC miała miejsce w dniach 28 i 29 października 2024 roku. O ile dobrze pamiętam, to na pierwszym spotkaniu, w Złotych Tarasach, było około 400 osób. Kolejne konferencje gromadziły coraz więcej uczestników, nawet powyżej tysiąca osób. Pandemia spowodowała zmiany, bowiem obok spotkań bezpośrednich, można uczestniczyć zdalnie w tym wydarzeniu. To, co w mojej ocenie jest warte podkreślenia, dotyczy najważniejszej dla ludzi wartości, jaką są relacje, rozmowy przy kawie, osobista wymiana doświadczeń, wspólne zdjęcia, wspomnienia, możliwość uczenia się, potwierdzania słuszności wybranej drogi, kumulowania energii duchowej, tak ważnej dla homo sapiens. Wielką dla mnie wartością jest możliwość uczestniczenia w tych konferencjach, z wykładami na różne tematy, głównie związane ze sferą ducha, rozwoju osobistego, uczenia się, utwierdzania się we własnej pasji, rozumienia współczesnego świata. Życie to wymiana ekwiwalentna, a zatem obydwie strony z takich relacji korzystają. Uczestnicy konferencji mają swoje doświadczenia, ja także mam własne. Mogę z zadowoleniem napisać, że cały rok zbierałem różne informacje, wyniki badań, studiowałem literaturę, aby na kolejnym spotkaniu podzielić się nowymi przemyśleniami. Zawsze towarzyszy mi w tym stres – na szczęście mobilizujący. Od kilku lat, wiosną, mam kontakt z Arkadiuszem Czerwińskim, który inicjuje rozmowę o kluczowej wartości, jaka będzie wiodącym wątkiem kolejnej konferencji. Mam świadomość, że reprezentuję odchodzącą epokę „one man show” a to ogranicza moją użyteczność w zakresie warsztatowej formy nabierania praktyki. Sam pracuję nad własnym rozwojem i umiem jedynie inspirować innych do szukania własnej drogi. Ten czas przygotowań do kolejnego spotkania, rozmyślań, poszukiwań, to czas radości, osobistego rozwoju, zbierania energii w pięknym skarbcu, które możemy nazwać duszą, sercem, wnętrzem. Kartezjusz przez całe swoje życie szukał duszy w człowieku. Nic nie szkodzi, że jej nie znalazł. Jednak pewnie wszyscy wiemy, że ona jest w nas – to istota człowieczeństwa, to nasz skarb największy, to relacje, rozmowy, to flow, przepływ, to fale, na których wspólnie się porozumiewamy. To energia, która staje się „silnikiem” naszego, osobistego rozwoju, codziennej aktywności, źródłem życzliwości dla innych, szanowania także siebie. Tak to się rozpoczęło – złote, zatem wartościowe, do tego tarasy a to oznacza piękne widoki, tak materialne jak i duchowe. Z młodości, a to okres domów wczasowych promowanych przez socjalizm, pamiętam tarasy hoteli w Ustroniu. To inny, dawny świat.
Od podnóża do chmur
Wyrażenie uczuć, emocji, napotyka na barierę słów, które zdają się brzmieć dość zwykle, nie mając mocy oddania tego, co ma głębię, jest ulotne, przekazywane na falach życzliwości, przyjaźni, relacji o niezwykle subtelnych barwach. Wymieniliśmy krótko we wtorek opinie z Asią i Dorotą na ten temat w Krakowie. Od lat mamy czas na to, aby przekazać sobie ważne słowa i zrobić wspólne zdjęcie W podtytule jest zaklęty jeden z tych dramatów – podnóże, jako coś materialnego, skalnego, granitowego, z którego wyrasta hotel. A chmury to duchowość związana z rozumieniem siebie, otoczenia, poznawania sensu egzystencji. Jeśli dwa dni temu w Krakowie spotkało się bezpośrednio około 600 osób, to każda wróciła do swego domu, hotelu, zespołu z inspiracjami, z pomysłami, z energią, aby przez kolejny rok budować relacje z gośćmi, przenosić wiedzę i doświadczenia na wartości domowe. W tym nieskończonym zbiorze są także moje wspomnienia, doświadczenia, przeżycia. Część z nich powstawała w relacji z Maciejem Kautzem, który od początku prowadzi konferencje HCM. Mamy kontakt przez chwilę, tworzymy wszystko w czasie rzeczywistym i aż trudno uwierzyć, że tak harmonijnie się to toczy. Pamiętam pierwsze spotkanie w Złotych Tarasach. Po moim wykładzie, Maciej, dziennikarz z ikrą, z pazurem, przygotował sobie pytanie do rozmowy. Dałem się prowadzić, nieświadomy pułapki, jaka na mnie czekała. Otóż niewinnie mnie zapytał, jak długo pracuję w Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Odpowiedziałem, że to około 46 lat. I dalej kolejne pytania – na jaki temat wykłady, czy dla studentów dziennych, zaocznych. Byłem przekonany, że to bezpieczna rozmowa, a zatem – jak mówią moje wnuki – luzik. I wtedy Maciej podsumował – 46 lat pracy, tyle grup, tylu studentów, to który to jest twój wykład w życiu? I co teraz? Jak to oszacować? Co powiedzieć? Powoli wziąłem mikrofon z ręki Macieja i zdecydowanym głosem powiedziałem – ten dzisiejszy wykład to mój pierwszy wykład. Nie wiem, co pomyślał Maciej, natomiast ja jeszcze raz powtórzyłem – to mój pierwszy wykład. Kilka dni wcześniej czytałem o trenerze zespołu Manchester United – to sir Alex Ferguson, który przez 27 lat prowadził piłkarzy tego klubu. I on to powiedział – „każdy sukces traktuj jako pierwszy”. Stąd to skopiowałem. To mój pierwszy wykład. Mogę to jeszcze raz potwierdzić. W Krakowie, 29 października 2024, również miałem pierwszy wykład. Spoczywanie na laurach to porażka. Rozwój to podejście typu „dzień pierwszy”. Warto tak podchodzić do życia. Pierwszy dzień w hotelu, w recepcji, na konferencji. Pierwszy raz sprzątam pokój – to znaczy, że czynimy to z energią, z zaangażowaniem. Maciej spowodował, że ta zasada utrwaliła się w mojej głowie. J. Bezos, twórca marki Amazon, ma na budynku firmy taki właśnie napis – „dzień pierwszy”. Kiedy go zapytano, kiedy będzie dzień drugi, odpowiedział, „oby nigdy”. Dzień drugi to porażka, bankructwo, upadłość. Pierwszy wykład to chmury jako metafora ducha, rozwoju, nowości, kreatywności.
Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Rozważania z marką Profitroom są wyłącznie tłem do refleksji o wartościach, o tym, co piękne, ważne, ukryte w sercu. Osadziłem to w tym przykładzie, jednak celem jest sens, wartości, a nie zwykła laurka, chociaż firma na nią zasługuje, tak jak cały, 200 osobowy zespół. Myślę, że uczestnicy konferencji poczuli niezwykłą moc relacji, autentyczności, życzliwości. Od kilku dni na LinkedIn czytam – do zobaczenia za rok. Moim zdaniem to ewenement na skalę globalną, aby tak zjednoczyć ludzi z branży – Brać Hotelarską. Być może tak to oceniam, bowiem sam się czuję częścią tej Rodziny, może Wspólnoty. Przynależeć – to nasza podstawowa potrzeba. Zatem cieszmy się, do przynależymy (jak w Gaudeamus – cieszmy się, bo jesteśmy młodzi).
B. Gates, W. Buffett, także inne, bardzo bogate osoby, przeznaczają swój ogromny majątek na cele charytatywne. Wiele osób zna Fundację Melindy i Billa Gates. Ich wiarygodność przyciąga W. Buffetta oraz innych ludzi z wielkim kapitałem. Dobrze jest rozumieć, że to co zostaje po każdym z nas, to rzeczy, głównie duchowe, którymi obdarowaliśmy innych. Nasza obecność będzie w sercach innych ludzi – koleżeństwa z pracy, rodziny, gości, we wszystkim, co dało im radość, szczęście, zadowolenie, przeżycia, możliwość rozwoju. W. Buffett ukończył 94 lata i cały czas mieszka w tym samym domu, z 1956 roku, codziennie pieszo idzie z domu 2 kilometry do biura, do pracy. Doradza, wspiera, dzieli się majątkiem, pomaga chorym, wykluczonym. To największy dar – niewidoczne dla oczu, jak mówił Książę. Pod koniec października zmarł autor „eksperymentu więziennego”, Ph. Zimbardo. Bywał w Polsce, bowiem jego żona ma polskie korzenie. Kiedy był w Nikiszowcu, w Katowicach, mówił o swoim dystansie do budowania pomników. Zachęcał, aby inwestować w pomaganie innym, w dążenia do zmniejszania zróżnicowania dochodów, w budowanie bardziej sprawiedliwego świata. W pełni to wspieram. Od lat mam przed oczyma burzony w Warszawie pomnik F. Dzierżyńskiego. Możemy wybrać działania, które nie będą widoczne dla oczu. To owa moc, która jest ponad materią.
Colazione – śniadanie po włosku
Taka zabawna gra – na początek dnia – colazione jako śniadanie, a na koniec dnia kolacja, czyli cena (jak na obrazie L. da Vinci – ultima cena). Po co ta zabawa? – aby pomyśleć o holistycznym życiu, o systematyczności, wytrwałości. Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę (zrozumiałem!), że być może warto zastosować analogię w podejściu do zarządzania sobą, swoim rozwojem osobistym. Ta analogia to posiłki – od trzech do pięciu, ale też bywa inaczej. Każdy z nas wzmacnia swoje ciało konsumując białko, tłuszcze, węglowodany – jako podstawowe grupy składników. Dbamy o to sami dla siebie, pilnujemy, aby czyniły to również dzieci. Dobrze wiemy, że należy uzupełniać zasoby, aby mieć energię do działania. Sfera materialna, fizyczna, jest uporządkowana. A teraz postawmy pytanie, czy z równą systematycznością, wytrwałością, podchodzimy do uzupełniania sfery ducha, intelektu, przeżyć, własnego rozwoju?. Każdy z nas, rozumiejąc odpowiedzialność, powinien opracować i wdrożyć nawyki związane z inwestowaniem we własną sferę ducha. Kulturyści tak dobierają ćwiczenia, aby symetrycznie rozwijać lewą i prawą stronę ciała. I tak też należy spojrzeć na duchowość własną. Niezależnie od swego rodzaju niechęci do planowania, odziedziczonego po epoce socjalizmu, z całą mocą pragnę podkreślić sens tego typu działań. To, co jest w planowaniu najważniejsze, zawiera się w powiedzeniu – „plan jest niczym, planowanie jest wszystkim”(D. Eisenhower). To coś w rodzaju „złotych myśli”, które mogą być jak guma, rozciągane na wiele sposobów (znana wypowiedź Pytii – zniszczysz wielkie państwo). Moja interpretacja jest taka, że najważniejszy jest wysiłek związany z rozważaniami we własnym umyśle tego, co składa się na cel i sens życia w dłuższej perspektywie, a zarazem dotyczy każdego dnia. To refleksyjność, to poznawanie świata, ludzi, to rozumienie otoczenia, w którym przychodzi nam żyć. We wtorek byłem w Krakowie, w czwartek, po dwóch dniach, piszę ten tekst. I oto próbka tego, co sam zanotowałem w swoim zeszycie, czego się dowiedziałem, czym będę się mógł podzielić z innymi. Dowiedziałem się w minionych dwóch dniach, że w Anglii zaobserwowano nowy trend w zachowaniu pokolenia „Z”, nazwany conscious unbossing a polegający na odmawianiu podejmowania się funkcji kierowniczych. Prawdopodobnie wiąże się to z chęcią prowadzenia zrównoważonego życia, zmniejszania skali stresu, rezygnowania z odpowiedzialności za cele stawiane przez korporacje. Pamiętam z jednej książki opis roli lidera – „lider nie wychodzi z pracy, on jest w niej zawsze”. I oto odtrutka – pokolenie „Z” stawia znak zapytania – dokąd zmierzamy? Jaki jest sens? Jak bardzo możemy koncentrować się na wzroście? Może trzeba zmienić paradygmat – wzrost zastąpić rozwojem, konsumpcję materialną hamować na rzecz sfery przeżyć, spotkań, rozmów, zabawy, budowania relacji. Ot, ciekawa inspiracja do rozmyślań, do stawiania własnych celów oraz formułowania sensu życia. Kolejna kwestia to nowy – jak dla mnie – termin, a mianowicie „zielone kołnierzyki”. To nawiązanie do dawnego podziału pracowników na niebieskie kołnierzyki (praca fizyczna, ciężka, brudna) i białe kołnierzyki – czysto, lżej, przyjemniej. „Zielone kołnierzyki” to osoby, których zadaniem jest dbałość o przywracanie dobrostanu świata, poprawianiu klimatu, ograniczaniu zanieczyszczeń, marnotrawstwu. W Żninie, na konferencji HMC, były poruszane kwestie społecznej odpowiedzialności hoteli, środowiska (pamiętam, jak osoba z Hotelu Arłamów mówiła, że na noc są wyłączane zewnętrzne światła, aby dbać o dobrostan zwierząt). A w XXI wieku, kluczowa kwestia to wyzwania, które będą podejmowane przez „zielone kołnierzyki”. I jeszcze jedna rzecz, która była w mojej podświadomości, natomiast lepiej to zrozumiałem, słuchając dyskusji na temat inwestowania w talenty. Ciekawe, nowe doświadczenie – inwestując w osoby wybrane jako grupa talentów, demotywuje się tych, którzy nie zostali zakwalifikowani jako osoby z talentem. Prawda, że to mało logiczne, mało sprawiedliwe? Trzeba zmienić podejście – należy inwestować we wszystkich, wspierać całą załogę. Żyjąc już w miarę długo na świecie wiem, jak niekiedy trudno zachować zdrowy rozsądek, myśleć krytycznie. Kiedy czasem pojawia się nowy trend, mówią o nim influencerzy, autorytety, wówczas bezkrytycznie jest to powielane. W 2024 roku krytycznie pisze się o stylu pracy lidera, jakim był Jack Welch. Dawno, może 30 lat temu, kiedy zachwycano się przywództwem J. Welcha myślałem sobie, że nie chciałbym pracować z człowiekiem, który corocznie zwalniał 10% najsłabszych pracowników. Sądziłem, że jest to niegodziwe, niesprawiedliwe, nieludzkie. Tak to jest z naszą naturą, I to tyle o minionych dwóch dniach, o rozwoju. Mam nadzieję, że to przykład, który będzie inspiracją dla stosowania własnego planu działania, może bardziej planowania niż planu. Powodzenia!