Dominuję, więc jestem
Zmarły w marcu 2024 roku prymatolog, F. de Waal, pisał o dominacji w świecie zwierząt, w tym wśród szympansów. Część swoich obserwacji przenosił na gatunek homo sapiens, np. w książce „Małpa w każdym z nas”. Być może nadużyciem jest podtytuł w tych rozważaniach, nawiązujący do Kartezjusza („myślę, więc jestem”). Coraz częściej się jednak z takimi zmianami spotykamy w świecie nadmiaru (np. „konsumuję więc jestem”). Niechaj będzie to głębokim ukłonem wobec mądrości pokoleń, budowania naszej wiedzy i świadomości, odkąd homo sapiens wyeliminował Neandertalczyka. To przykład bardzo skutecznej dominacji, jeśli oczywiście ta hipoteza jest prawdziwa (o wyeliminowaniu Neandertalczyka). Ciekawe jest, że dominowanie nad innymi zdaje się być zakodowane w mózgach. A zatem, zgodnie z przyjętym tutaj podejściem, świadomość każdego z nas, opisywana jako aktywność umysłu, może podjąć wysiłek, aby zapanować nad instynktem mózgu w odniesieniu do dominowania nad innymi. Jest to trudne, wymaga wysiłku, konsekwentnego i systematycznego kształtowania odpowiedniego nawyku, a mianowicie ograniczaniu rywalizacji, promowania współpracy, budowania partnerstwa, poskramiania własnego ego, zasypywania podziałów na „my” i „oni”. Z badań Dunbara wynika, że grupy plemienne funkcjonowały w granicach 150 członków. Zatem, od najwcześniejszych pewnie lat rozwijania się gatunku homo sapiens, ewolucja promowała tych, którzy byli zdolni do pokonania konkurentów. Tak rodził się podział na plemiona nasze oraz obce, na dobrze nam znane „my” oraz „oni”. Na ile zdołamy się z tym ograniczeniem uporać? – nie wiadomo. Być może coraz łatwiej podsycać tego typu podziały, łatwiej tracić zdolność ich ograniczania, ulegania tej trudno wykrywalnej przez świadomość pułapce. Wystarczy rozdać grupie przyjaciół koszulki białe i niebieskie, poprosić, aby połowa założyła jedne, a połowa – drugie. I natychmiast zacznie kiełkować myśl, że oto „my, niebiescy”, jesteśmy lepsi od grupy drugiej, że będziemy się wspierać, aby zdominować „białych”. A z czasem to już tylko krok do przemocy, do kłótni, do konfliktów, do destrukcji. Jak zatem wyzwolić się z pułapki dominacji?. Na ile jest to możliwe? W jaki sposób można kształtować własny umysł, aby zachować umiar, dystans? Patrząc na podziały polityczne w USA, rośnie agresja między zwolennikami Republikanów i Demokratów. Z niepokojem obserwuje się, że zwolennicy każdej partii mniej się skupiają na komunikowaniu sympatii do swojej partii, natomiast rośnie okazywanie nienawiści do partii konkurencyjnej. Być może jest to także już widoczne w Polsce, po wyborach 15 października 2023 roku.
Ubi tu Gaius, ibi ego Gaia
Kiedy poznawałem na lekcjach łaciny także to proverbium, nie budziło ono we mnie większych, może nawet żadnych, wątpliwości. Tak wyglądała przysięga małżeńska, od setek lat taka sama. Dokąd ty pójdziesz Gajuszu, tam i pójdę ja, twoja Gaja. Wątpliwości zaczęły się natomiast pojawiać z czasem, pod wpływem zdobywanej wiedzy, doświadczeń, buntu przeciw różnorodnym schematom. Dlaczego nie mamy iść razem do celu zamiast akceptowania dominacji? Dlaczego każdy z nas nie może mieć własnego nazwiska tylko jedno wspólne, do tego nazwisko mężczyzny? Kiedy zdawaliśmy egzamin z filozofii w domu profesora, to witała nas „pani profesorowa” dając sygnał, w jakim humorze jest dzisiaj egzaminator. Trudo było sobie wtedy wyobrazić, jak by to wyglądało, gdyby profesorem była kobieta, a w domu otwierałby drzwi jej mąż, czyli kto? – profesorowy? Szkoda czasu na takie łamigłówki, jednak problem dominacji wymaga dyskusji, rozmowy, korygowania ludzkiej świadomości. Na zajęciach z przywództwa dokładam starań, aby uświadomić liderom, że pracują oni z zespołami, zamiast podświadomego przekonania, że to zespół pracuje dla lidera. Czasy Henry’ego Forda mamy już za sobą. Pomocne i skuteczne jest posługiwanie się terminem współpracownik zamiast podwładny. Niewiele się zmieni, jeśli za zmianą terminów nie nastąpią zmiany w myśleniu, w świadomości, w przejmowaniu kontroli przez umysł.
Czego nam brakuje, że szukamy dominacji?
Wybory samorządowe w Polsce, w dniu 7 kwietnia 2024, a szczególnie ich wyniki, pokazały pułapki związane z pokusą dominacji. W skali kraju można znaleźć przypadki, że niespodziewanie nastąpiło wyeliminowanie osób, które od kilku, do kilkudziesięciu nawet lat sprawowały funkcje włodarzy miast czy gmin. Dominacja potrafi napompować ego do granic wybuchu balonika, który nagle rozrywa błogi spokój. Każdy z nas może znaleźć przykłady ze swojego obszaru, od Gdyni na północy, do Wrocławia na południu kraju. Wystarczy uruchomić własny umysł, wzmocnić świadomość, aby zastąpić pokusę dominacji, troską o wspólne dobro, słuchanie innych, szanowanie wszystkich wokół siebie, budowanie partnerskich relacji z innymi.
Wspominałem już o cechach mózgu, który dąży do posiadania racji, który nie akceptuje krytycznego podejścia do samego siebie. Ta wiedza może być pomocna dla racjonalizowania codziennych zachowań. Rodzice, może nawet częściej podświadomie niż świadomie, starają się dominować nad dziećmi. Można krytycznie spojrzeć na siebie, będąc rodzicem. Ubiór, fryzura, zabawki, a nawet rozmowy na temat ścieżki życia. Oto zdanie dla indywidualnej refleksji – przygotuj dziecko do zawodu (drogi) zamiast wybierania zawodu (drogi) dla dziecka. Oczywiście również dzieci starają się dominować nad rodzicami. To samo jest w gronie rówieśników, w relacjach małżeńskich oraz partnerskich. Rzecz w tym, aby wspólnie osiągać cele, współpracować ze sobą, ograniczając instynktowne dążenia do dominowania nad innymi. Każdy z nas sam decyduje o tym, kto będzie dla niego autorytetem. Dla mniejszych dzieci, autorytetem są ich rodzice. Dla nastolatków, autorytetami są inni nastolatkowie. Dla młodych, dojrzałych ludzi, ponownie autorytetem stają się rodzice. Jako student, sam wybrałem sobie autorytety na uczelni. Owszem, słyszałem różne opinie – ten albo tamten, to wielcy profesorowie. Jednak już pierwszy wykład był dla mnie weryfikatorem zasłyszanych opinii. Kiedy natomiast słuchałem pierwszego wykładu z ekonometrii, od razu wiedziałem, że prof. Z. Czerwiński, logik i ekonomista, jest dla mnie autorytetem. I czerpię z tego do dzisiaj. I nie ma to nic wspólnego z dominacją.
Wysoka samoocena, pewność siebie, także silny charakter, pozwalają dystansować się od instynktów chęci dominowania nad innymi. To kierunek pracy nad własnym umysłem, nad sobą. Budowanie własnej siły, duchowej, to sposób na tworzenie relacji partnerskich, wzajemnego szacunku, wyciszanie chęci dominowania nad innymi. Panowanie nad własnymi emocjami, likwidowanie kompleksów, niedostatków osobistych, ułatwia uwalnianie się z gorsetu dążenia do dominacji nad innymi. Im mniej komuś brakuje w sferze ducha, mentalnej, także materialnej, tym mniejsza będzie pokusa dominowania nad podmiotami otoczenia.
Władza jako silny narkotyk
Jeszcze raz możemy wrócić do badań, do wniosków, o których pisał wspomniany na początku prymatolog, F.de Waal. Zwierzęta oraz ludzie mają w sobie chęć dominowania nad innymi. Płynie z tego, czyli z władzy, z dominacji, szczególnego rodzaju przyjemność, satysfakcja. Jednak nie powinno być tak, że przyjemność jednej osoby bywa okupiona smutkiem, przygnębieniem, stanami depresyjnymi, innej osoby czy innych osób. W XXI wieku, w dobie mediów społecznościowych, należy zdać sobie sprawę z rosnącej skali zagrożeń, związanych z nowymi formami dominacji. Wiążą się one z formami komunikacji oraz z językiem, ze słownictwem. Warto pracować nad eliminowaniem wulgaryzmów w komunikacji. Wystarczy spacer po mieście, jazda metrem czy tramwajem, aby poznać skalę wulgarności w sferze komunikacji międzyludzkiej. Innym jej przejawem są komentarze, opinie, zamieszczane w mediach społecznościowych. Anonimowość, niestety, sprzyja uciekaniu się do dominacji. W dużym stopniu sprowadza się do hejtu, który to termin wiąże się z mediami społecznymi, z nowymi technologiami. Stosowanie sądów wartościujących, przymiotników, różnorodnych ocen, to sposoby czerpania własnej przyjemności z dominacji nad innymi. Zachowania hejterskie to przykład czerpania satysfakcji kosztem innych osób, innych ludzi. Wszyscy potrzebujemy wsparcia, edukacji, rozmów, dyskusji, aby uświadomić sobie konieczność ograniczania zachowań instynktownych, związanych z dominowaniem nad innymi. Zasadne jest prowadzenie dialogu wewnętrznego, z samym sobą, w zakresie krytycznej oceny własnego sposobu myślenia i mówienia. To kolejny obszar inwestowania we własny umysł, we własną świadomość. To przedkładanie współpracy nad rywalizację. Nie mam zainteresowania meczami piłki nożnej. Jako uczeń szkoły podstawowej, byłem zawieszony między osobami, które kibicowały drużynie Warta Poznań oraz kibicami Lecha Poznań. Trudno mi było zrozumieć siłę tego konfliktu oraz temperaturę sporu, agresywnego języka, może nawet przemocy fizycznej. Jedna grupa pragnęła zdominować drugą grupę. Na ile tak jest nadal? – nie wiem. W połowie kwietnia Warta Poznań zajmowała trzynastą pozycję w ekstraklasie, a Lech – trzecią. Jednak niekiedy media pokazują dramatyczne konflikty na stadionach. Używanie terminów „pseudo kibice” niewiele zmienia w istocie sprawy.
Współpraca ponad rywalizację
Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, tuż po zmianie sytemu społeczno – gospodarczego w Polsce, oferowano kursy, szkolenia, z zakresu negocjacji. Wcześniej, w socjalizmie, w systemie gospodarki centralnie sterowanej, w warunkach niedoborów, nikt nie mówił o negocjacjach. Brałem udział w jednym z takich kursów i przecierałem oczy ze zdumienia. Otóż prowadzący pokazywał, jak należy się zachować w czasie witania się. Proponował, aby tak przekręcić dłoń, rękę, aby nasza dłoń była nad dłonią przeciwnika (tak, stosowano termin przeciwnik a nie partner). Jeśli wszyscy byliby w ten sposób szkoleni, to negocjacje sprowadzałyby się do siłowania przy powitaniu, zamiast prowadzenia rozmowy opartej na argumentach merytorycznych oraz logicznych. Słowa są zawsze słowami, natomiast każdy nadaje im szczególną treść, wynikającą z wartości, wiedzy, doświadczeń, zasad etycznych. I tak jest również w przypadku współpracy oraz rywalizacji. Trudno mi powiedzieć, na ile są w stanie to zrozumieć politycy. Natomiast nadzieję pokładam w sferze edukacji, relacji rodzinnych, biznesowych oraz towarzyskich. To cel tego fragmentu rozważań – krytyczne spojrzenie na siebie, na pułapki związane z podszeptami mózgu, zachęcającego do wszelkich form dominowania nad innymi. I tutaj jest pole do popisu dla naszych umysłów, dla świadomości, aby krok po kroku przechylać relacje międzyludzkie z obszaru dominacji w stronę partnerstwa, współpracy, budowania wspólnego dobra. Każdy z nas sam może wspierać procesy budowania lepszego świata.