Tradycja, tradycja…
Natura człowieka jest wyjątkowo złożona. Można przejmować nad nią kontrolę, chociaż nie jest to ani proste, ani łatwe. Ludzie naśladują innych, powielają wzorce, które widzą, rzadko analizując cel i sens swoich zachowań. Chętnie się odwołują do tradycji, aby oszczędzić sobie wysiłku związanego z krytycznym myśleniem. W „Skrzypku na dachu” pokazano zmagania głównego bohatera z samym sobą. Uważnie patrząc na otoczenie, dostrzegał dysonans między istniejącymi zwyczajami, tradycją a zmieniającymi się w otaczającym go świecie wartościami. Sam stanął na ślubnym kobiercu z dziewczyną, którą wybrali rodzice. Jakże się zdziwił, kiedy jego córka odmówiła wyjścia za mąż za starszego mężczyznę, którego on dla niej wybrał, domagając się życia z biednym młodzieńcem, którego pokochała. Tevje Mleczarz walczy sam ze sobą, rozmawia ze sobą, szuka argumentów, aby przystać na wybór córki, odejść od tradycji. Z dystansem spogląda się na problemy bohatera, nie zdając sobie sprawy z tego, że sami tkwimy w różnych stereotypach, w tradycji, która przecież nie wzięła się z powietrza. W przeszłości nie rozróżniano butów na prawy i lewy. Kupowało się buty i zakładało na nogi. Okazało się jednak, że jest lepiej, wygodniej, kiedy buty są odpowiednio dopasowane do lewej i prawej stopy. Wydaje się to proste z perspektywy roku 2021, jednak nie było to takie oczywiste w XVIII wieku.
W jednej z książek jest opis zachowania Makaków. Otóż obserwowano ich zachowania na jednej z wysp. Rosły tam bulwy, które małpy wyrywały z ziemi. Rzucały nimi o ziemię, aby pozbyć się piasku. Trwało to długo, bowiem usunięcie piasku nie było proste. Jedna z młodych małp, pełna energii, bawiąc się z rówieśnikami, przypadkowo wrzuciła bulwę do morza. Bawiła się nią w wodzie aż zobaczyła, że jest opłukana, wolna od piasku. Opłukana w wodzie morskiej bulwa była – z uwagi na sól – smaczniejsza. Młode małpy podchwyciły ten pomysł i zmieniły sposób postępowania. Obserwowały to także starsze osobniki, jednak pozostały przy tradycyjnej metodzie otrząsania bulw z piasku. Podane przykłady ilustrują kłopot, jaki mają także ludzie z wprowadzaniem zmian w swoich zachowaniach, w traktowaniu innych ludzi, otoczenia, przyrody. Tradycja, tradycja….
Nadłamana trzcina
Na przełomie maja i czerwca zakwita akacja. Jej białe kwiaty wypełnione nektarem, przyciągają pszczoły a także ludzi, którzy je zrywają, aby upiec placki z tymi słodkimi kwiatami. Od dziecka pamiętam nasze zachowania, które polegały na zrywaniu gałązki z listkami, a następnie ich obrywaniu i wyrzucaniu, stosownie do słów: kocha, lubi, szanuje itd. Kiedy kończyło się na „kocha”, było dobrze. Jeśli „nie dba” – był smutek. Co niektórzy wcześniej liczyli listki na gałązce i zrywali taki, który gwarantował zerwanie ostatniego na słowie „kocha”. Jako placebo, być może miało to sens, natomiast z racjonalnego punktu widzenia, nie miało to racji bytu. Jednak mnie zastanowiło coś innego. Dlaczego krzywdzimy drzewo akacji, obrywając gałązki i rzucając liście na ziemię? One natychmiast więdły, obumierały. Byłem małym chłopcem i sam siebie zapytywałem, jaki jest sens takich nieodpowiedzialnych – w moim przekonaniu – zachowań względem przyrody. Były to pytania, które pozostały we mnie. Nie przyszło mi do głowy, aby rozmawiać o tym z dorosłymi albo koleżankami czy kolegami. Z czasem, kiedy poznałem życie pszczół, mój szacunek do akacji, rośliny miododajnej, był coraz większy. Ani dzieciom, ani wnukom nie mówiłem o tej zabawie. Mówiłem im o miodzie, który pszczoły zbierają z akacji.
W 1968 roku, po wydarzeniach marcowych, wielu z nas poszukiwało wartości, na których można budować własne życie. Byliśmy rozczarowani polityką władz oraz postępowaniem milicji. Jednego dnia trafiłem na rekolekcje, które w Poznaniu, w kościele przy ul. Grobla, prowadził duszpasterz akademicki, ksiądz Zbigniew Pawlak. Zapamiętałem kilka myśli z tamtego wieczoru, jednak jedna z nich trafiła w samo sedno moich poszukiwań. „Nie złamie trzciny nadłamanej” – to słowa ze Starego Testamentu, z Księgi Izajasza. To zdanie trafiło w sedno moich zmagań, które działy się w podświadomości. Zrozumiałem na zawsze, że nie należy obrywać gałązek akacji, niszczyć krzewów czy niepokoić zwierząt. Jako ludzie, powinniśmy mieć w sobie szacunek dla całego świata – łącznie ze skałami w Sudetach, na których nie należy umieszczać żadnych napisów. Nawet nie należy scyzorykiem wycinać serca na ławkach w Karpaczu czy zadaszeniach na przystankach w Bieszczadach.
Asyż i Rzym – tak blisko a tak daleko
Wielu z nas pewnie słyszało o św. Franciszku z Asyżu i jego miłości, szacunku, przywiązaniu do zwierząt. Żył razem z nimi, tworząc tak istotną wspólnotę z przyrodą. Trzęsienie ziemi w 1998 roku naruszyło konstrukcję świątyni w Asyżu, natomiast trwały jest w naszych głowach obraz św. Franciszka z jego poszanowaniem dla świata przyrody. Asyż leży na południe od Rzymu, nie tak daleko, około 130 km od stolicy Włoch. A teraz spójrzmy na zdjęcia z Rzymu, zrobione w nocy z 31 grudnia 2020 roku na 1 stycznia 2021 roku. Tysiące martwych ptaków leżących na ulicach Rzymu. Huk, błyski fajerwerków spowodowały zawały serca, panikę, zderzenia z budynkami. Zdjęcia, które obiegły cały świat. To uczyniliśmy my, ludzie, naczelni, gatunek homo sapiens. Co takiego jest w nas, że bawimy się kosztem zwierząt? Gdzie jest nasza odpowiedzialność za cały ekosystem? Czy nie powinniśmy rumienić się ze wstydu, patrząc na efekty szaleństwa związanego z witaniem Nowego Roku? Piszę o tym w dniu 3 stycznia 2021 roku, aby rozbudzić postanowienia, zainicjować plany, które zmienią tradycję wątpliwej wartości witania fajerwerkami Nowego Roku. Pani burmistrz Rzymu zakazała odpalania fajerwerków, jednak to niczego nie zmieniło z dnia na dzień.
Byłem w drugiej klasie liceum, kiedy wróciliśmy do szkoły po nowym roku. Nasz kolega Jacek (nazwisko też pamiętam), pojawił się z zabandażowaną ręką. Kombinował w Sylwestra z fajerwerkami i stracił trzy palce lewej ręki. Kiedy po wielu dniach przeszedł bez bandaży, trudno było patrzeć na jego zniekształconą dłoń. Pytałem sam siebie – jaki sens miała ta zabawa dla miłego, przystojnego Jacka, który na zawsze będzie się zmagał ze swoim kalectwem. Pewne zachowania i przyzwyczajenia można szybciej zmieniać, stosując zakazy oraz kary. W Nowy Rok ratowano kilka osób, które wpadły do Morskiego Oka, łamiąc zakaz i wchodząc na cienki lód. Myślę, że kara np. 10 tys. zł powstrzymałaby naśladowców. Słowacja ograniczyła wypadki w Tatrach, wprowadzając surowe kary dla łamiących przepisy turystów. Niezależnie od tego, potrzebne są działania na rzecz zmiany świadomości – indywidualnej i wspólnej. Osobiście jestem zestresowany, kiedy pokazywane jest w Sydney, w Australii, powitanie Nowego Roku. Do tego pojawiają się komunikaty w mediach – „W tym roku pokaz fajerwerków był bardziej okazały niż rok temu”. Nikt nie komunikuje, że w tym roku zginęło więcej zwierząt, niż w roku ubiegłym. Jednak to należy sobie uświadomić – te działania powodują cierpienia i śmierć zwierząt. Witamy Nowy Rok, zabijając zwierzęta. Sam, jako opiekun pszczół, corocznie ubolewam nad hałasem, jaki zakłóca im zimowanie w ulach. Mam nadzieję, że wspólnie podejmiemy właściwe działania, aby na przełomie lat 2021 i 2022 było mniej fajerwerków, aby ocalić życie wielu zwierząt.
Umysły zmieniają się wolno
Bohater „Skrzypka na dachu” jest ilustracją, jak trudno przełamać utarte schematy i wprowadzić zmiany w myśleniu. Człowiek, jego umysł, potrzebuje czasu, aby zaakceptować zmiany. Przyzwyczajenia oraz nawyki są trudne do wykorzenienia. Istnieje teza, że nawyk można jedynie uśpić – nie da się go całkowicie wyeliminować. Z tego względu, na początku 2021 roku, należałoby komunikować zmiany, które będą obowiązywały w grudniu 2021 roku. Angela Merkel w zdecydowany sposób ograniczyła sprzedaż fajerwerków oraz wprowadziła ograniczenia w ich odpalaniu. Poszanowanie praw przyrody, zwierząt, wymaga zaangażowania autorytetów, silnego przywództwa. Producenci oraz dystrybutorzy tego typu produktów, powinni z wyprzedzeniem wiedzieć, że będą wprowadzane istotne ograniczenia. Mają wówczas rok czasu na poszukanie rynków, na których będą działać. W XXI wieku wiemy, że nie można liczyć na silną wolę ludzi. Jeśli ktoś nie powinien pić piwa, to nie powinien go kupić i trzymać w lodówce. Wówczas ta osoba podejmuje jedną decyzję – nie kupuje piwa. Jeśli będzie ono w domu, być może setki razy będzie się zmagała z decyzją, czy sięgnąć po butelkę. To zmarnowana energia. A efekt jest w większości przesądzony – w końcu sięgnie po butelkę i wypije piwo, chociaż nie powinna. Jeśli zatem nie będzie fajerwerków w sprzedaży, mniej ich będzie odpalanych. Jeszcze raz mogę napisać, że nie wiem, skąd jest w człowieku pokusa strzelania. Nawet w krajach, gdzie istnieją zakazy, przemycane są z zagranicy różne rodzaje fajerwerków, są też one wytwarzane nielegalnie, w szarej strefie. Wspólny wysiłek nauczycieli, rodziców, mediów, jest wskazany, aby systematycznie zmieniać przyzwyczajenia, nawyki, stereotypy. Naszym zadaniem, naczelnych, jest budowanie świata, który pozostanie w harmonii.
Fikcja nie zastąpi sensu życia
W roku 2021 nikt pewnie nie zapisałby się na wyprawy krzyżowe, gdyby ktoś rozpoczął promocję takiego działania. Sądzę, że nie byłoby przyzwolenia na spalenie kogokolwiek na stosie w związku z posądzeniem o uprawianie czarów. Jednakże są to zdarzenia, w których, w przeszłości, uczestniczyły tłumy. Ze zdziwieniem, z niedowierzaniem ogląda się obrazy setek osób, które oglądają płonący stos z Joanną d’Arc, Dziewicą Orleańską, spaloną w 1431 roku.
Jeśli ktokolwiek sądzi, że kilka chwil odpalenia fajerwerków przełoży się na sens jego życia, to jest w poważnym błędzie. Spełnione życie, a ono jest wartością dla każdego człowieka, powinno być budowane na właściwych podstawach. Tymczasem – jak to nazywa Harari – ludzie opierają swoje decyzje na fikcjach. Spójrzmy na działania burmistrza dużego miasta, wsparte decyzją samorządu. Wyobraźmy sobie, że przygotowuje worki z pieniędzmi (np. 4 mln euro w nich zawarte) i wrzuca je do ogniska. Każdy nazwie to zachowaniem absurdalnym. A teraz spójrzmy na powitanie Nowego Roku. Burmistrz i rada miasta wydają 4 mln euro na pokaz sztucznych ogni. Kilkadziesiąt minut kanonady, huku, błysku i koniec imprezy. Właśnie wrzucono do ognia 4 mln euro. Do tego uśmiercono nie wiadomo ile zwierząt. Odpalanie fajerwerków to działania obserwowane na poziomie kraju, miasta ale także gospodarstwa domowego oraz pojedynczych osób. Mamy wśród nas ludzi potrzebujących. Naszym wstydem cywilizacyjnym są bezdomni, samotni, chorzy, emeryci bez środków do życia. W styczniu, kiedy gra Wielka Orkiestra, wrzucamy do puszek pieniądze, które są inwestowane w infrastrukturę szpitalną. W Nowy Rok wydajemy na fajerwerki. Nie wiem, jakie to są kwoty, jednak pewnie można je oszacować. Do tego zaśmiecamy środowisko, zabijamy zwierzęta. Być może nie potrafię zrozumieć pewnych rzeczy. Od dziecka miałem wielką niechęć do fajerwerków. Wiem, że każdy z nas jest inny. Akceptowanie różnorodności ma znaczenie. Jednak nie jest to bezwarunkowe. Zasada asertywności głosi, że każdy z nas ma prawo do własnych zachowań. Jednak może z niego korzystać pod warunkiem, że nie narusza praw innych ludzi. Teraz, krytycznie patrząc na stereotypy, możemy dodać, żeby także nie naruszać praw zwierząt. Zdjęcia z Rzymu pokazują, że naruszyliśmy prawa ptaków. To one zapłaciły najwyższą cenę. Za co ją zapłaciły? Ja nie wiem, za co. Te niewinne ptaki straciły szansę na przeżycie kolejnej wiosny, zbudowanie gniazd i wychowanie młodych.
Paradoksów jest więcej
Z dawnych lat pamiętam żarty, związane z paradoksami. Ktoś pyta, jak to jest, że Czechosłowacja (był wtedy taki kraj), nie ma dostępu do morza, a ma ministerstwo żeglugi morskiej. A takich paradoksów jest więcej, odpowiada pytany. W wielu krajach jest ministerstwo sprawiedliwości…
A teraz innych przykład. Turysta, młody mężczyzna, podjeżdża taksówką pod hotel. Kierowca taksówki, osoba starsza, wystawia klientowi trzy ciężkie walizki z bagażnika. Turysta płaci i beztrosko idzie do recepcji. Dwóch bagażowych niesie walizki do pokoju. Turysta, po południu, udaje się do hotelowego fitness, aby ćwiczyć swoje mięśnie. Trudno w tym doszukać się sensu i logiki.
Chłopiec, który w klasie wypuścił smrodliwego bąka, został przez nauczyciela wyrzucony na korytarz. Chodził po korytarzu zadając sobie głośno pytanie – gdzie sens? Gdzie logika? Oni zostali w smrodzie, a ja mam świeże powietrze.
W kolejnym tygodniu będę kontynuował tę tematykę – krytycznego spojrzenia na stereotypy. Zmiany klimatyczne są dla planety dużym zagrożeniem. Czas odrzucić dotychczasowy zwyczaj witania Nowego Roku. Ale naszedł także czas, aby krytycznie spojrzeć na wiele innych stereotypów i problemów.